Parę dni temu wybrałam się do warszawskiego ZOO.
Później żałowałam tej wizyty, sama "zniszczyłam", zrewidowałam swoje skojarzenia, wspomnienia o tym miejscu.
Ostatni raz byłam w ZOO w czerwcu 2003 roku, wybraliśmy tam naszą licealną klasą, tuż przed zakończeniem roku szkolnego gdy dni w szkole są już "luźniejsze".
Może w pamięci zapadła mi jakaś szczególna, niepowtarzalna atmosfera tamtego dnia bo teraz chodząc alejkami ZOO czułam jedynie trudne do określenia rozczarowanie.
Szkoda mi było zwierzaków, które wyglądały na umęczone, znudzone a samo ZOO jest mocno skomercjalizowane - to zupełnie inne miejsce niż z moich wspomnień.
Mnóstwo budek z lodami, słodyczami, kawiarnie, maskotki, kolejki, bryczki - wszystko jest dla dzieci i pod dzieci a zwierzęta są na ostatnim miejscu, można "rzucić im przelotne spojrzenie".
Wiem, że ZOO musi się z czegoś utrzymać, że m. in. dlatego bilety wejściowe nie są najtańsze a zamiast skupić się na zwierzętach - jest tam mnóstwo tandety a rodzice mogą zostawić tam "majątek".
Wczoraj po południu - wpadła z wizytą B.
Choć "nadrabiała miną" siląc się na dobry humor - widziałam, że tego humoru jej brak.
sobota, 27 lipca 2019
wtorek, 23 lipca 2019
Intensywność.
Ostatni tydzień minął intensywnie i turystycznie.
Ale to taka intensywność, przed którą nie uciekam.
Czasem szukam właśnie takiej szybkości i ciągłych zmian.
Ostatni tydzień to sporo nowych wrażeń, widoków, smaków.
Ale to taka intensywność, przed którą nie uciekam.
Czasem szukam właśnie takiej szybkości i ciągłych zmian.
Ostatni tydzień to sporo nowych wrażeń, widoków, smaków.
wtorek, 16 lipca 2019
Umykanie.
Przemykają i umykają mi kolejne dni.
Może za bardzo skupiłam się na drobiazgach.
Na tym żeby coś uporządkować, zapanować na tym co jest wokół mnie.
Może za bardzo chcę wszystko zaplanować, wcisnąć w ramy planu dnia.
Może za bardzo uczepiłam się złudnego bezpieczeństwa, poczucia kontroli.
Może za bardzo skupiłam się na drobiazgach.
Na tym żeby coś uporządkować, zapanować na tym co jest wokół mnie.
Może za bardzo chcę wszystko zaplanować, wcisnąć w ramy planu dnia.
Może za bardzo uczepiłam się złudnego bezpieczeństwa, poczucia kontroli.
niedziela, 7 lipca 2019
Szczyty bezczelności, szczyty skąpstwa.
Pewna X. jest bezczelna, pod pozorem bycia dobrą ciocią - wykorzystuje ludzi, wyciska z nich wszystko co się da.
I kiedy wydaje się, że bardziej bezczelna już nie może być, że bardziej już się "nie da" - okazuje się, że jednak może być.
Mam wrażenie, że im ktoś jest bardziej bogaty ale o im więcej ma się na koncie - tym większe "skąpiradło" - jak wydać mniej żeby mieć jeszcze więcej?.
Tak samo jest z pewnym przyzwyczajeniem do władzy, z byciem "na stanowisku", "trzymaniu" łapki na wszystkim, brakiem umiejętności dzielenia się obowiązkami.
Jak ktoś kto przyzwyczaił się do bycia kimś "ważnym", kimś wokół wszyscy skaczą i się przymilają - ma wziąć głębszy oddech i spuścić z siebie powietrze napuszenia?
Chyba jednak jest bardzo dużo prawdy w przysłowiu - apetyt rośnie w miarę jedzenia.
I kiedy wydaje się, że bardziej bezczelna już nie może być, że bardziej już się "nie da" - okazuje się, że jednak może być.
Mam wrażenie, że im ktoś jest bardziej bogaty ale o im więcej ma się na koncie - tym większe "skąpiradło" - jak wydać mniej żeby mieć jeszcze więcej?.
Tak samo jest z pewnym przyzwyczajeniem do władzy, z byciem "na stanowisku", "trzymaniu" łapki na wszystkim, brakiem umiejętności dzielenia się obowiązkami.
Jak ktoś kto przyzwyczaił się do bycia kimś "ważnym", kimś wokół wszyscy skaczą i się przymilają - ma wziąć głębszy oddech i spuścić z siebie powietrze napuszenia?
Chyba jednak jest bardzo dużo prawdy w przysłowiu - apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)