środa, 28 lutego 2018

W międzyczasie.

Dni mijają pokątnie, pospiesznie.
A ja "utknęłam w międzyczasie".

Próbuję zebrać myśli, uporządkować drobnostki.
Nie opuszcza mnie poczucie, że wszystko wokół się rozmywa.

sobota, 17 lutego 2018

Odrobina ciszy.

Wczorajsze popołudnie, wieczór - nieunikniona wizyta W. i K.
K. jest coraz bardziej męczący, nie umie rozmawiać, nie mówi tylko krzyczy.
Mam dosyć jego wykrzykiwanych i coraz to dziwniejszych teorii spiskowych.
Staram się zachować minimum uprzejmości w duchu marząc żeby K. wyjechał.

Całe wczorajsze popołudnie męczył mnie ciśnieniowy ból głowy.
Jedyne czego mi trzeba było to choć odrobina ciszy i spokoju.

Do zaczytywania się: Olga Tokarczuk - "Księgi Jakubowe".
Długo zabierałam się za tą książkę zanim zaczęłam się "przegryzać".

czwartek, 15 lutego 2018

Bezsenność.

Zawsze spałam lekko.
Zawsze łatwiej mi było wstać o 4.00 niż siedzieć całą noc do 4.00.
Jednak - co innego wstać o 4.00 raz, co innego - wstawać regularnie.
W tym tygodniu męczy mnie bezsenność lub jakkolwiek inaczej to nazwać.
Kręcę się, wstaję, "na dobre" budzę się ok. 5.00 i wiem, że to już koniec snu.
Wstaję zmęczona, po południu jestem jeszcze bardziej zmęczona szukając cichego miejsca do schowania się.
Zaczęłam dłużej "krążyć" do domu wieczorami łudząc się, że jak się zmęczę to następnego ranka obudzę się później.

czwartek, 8 lutego 2018

Olśnienia i upiory.

Wczoraj doznałam "olśnienia" [czy jakkolwiek to nazwać].
Wystarczyła drobna sytuacja gdy po południu jechałam metrem.
Niespodziewanie przyszedł mi do głowy pomysł na opowiadanie.
Może wreszcie, po zbyt długiej przerwie, czas wrócić do pisania.

Do czytania na dłuższą podróż autobusem: "Listy do domu" Sylvii Plath.
Na YouTube trafiłam na nagrania wierszy, które czyta poetka, radiowy wywiad z nią.
Pomyślałam, że to nieco upiorne słuchać głosu kogoś, kto nie żyje już od tylu lat.

niedziela, 4 lutego 2018

Spacerowe myślenie.

Dzisiejszy poranek - słoneczny, rześki.
Jednak ta pogoda szybko rozczarowała.
Znów szaro z sinymi, kłębiastymi chmurami.
Wypuściłam się, mimo to, na całkiem długi spacer.
Spokojna okolica, domki jednorodzinne, ogródki.
Trochę leśnych zagajników, kawałek polnej drogi.
Ostre powietrze kłuje w policzki, idę szybkim krokiem.
Zerwałam ususzone trawy, kwiaty, które przetrwały zimę.

Myślę o pewnej K., która okazuje się coraz większą plotkarą.
Jedna z jej koleżanek, znana i mi, zwierza się jej z problemów, przechodziła trudny okres.
K. bardzo ją wspiera, wszystkiego "w zaufaniu" wysłuchuje - a potem to rozpowszechnia.
Ta koleżanka może jest tego nieświadoma, że jej problemy coraz szerzej i dokładniej znane.
A ja wcale nie chcę, nie muszę tak szczegółowo znać jej spraw - opowiadała to do K. a nie mi.
Teraz mijając się z nią, rozmawiając z nią, muszę się pilnować i udawać, że o niczym nie wiem.
Pomyślałam, że K. jest osobą, z którą można porozmawiać o błahostkach  np. "brzydka pogoda".
Bo na pewno nie zwierzyłam się jej z "sekretów" nie wiedząc komu, prędzej czy później, to opowie.