sobota, 26 listopada 2016

Może się schować.

Ostatnie dni były mgliste.
Mgła gęsta, ciężka, mokra.
Miałam ochotę schować się w tej mgle.

Ostatnie dni - z niekończącym się bólem zatok.
Czułam się źle a czasem nie czułam się już wcale.

Dziś przed południem niespodziewanie spotkanie z S.
Na ulicy, przelotnie, kilkanaście minut rozmowy.
S. jest uszczęśliwiona na widok znajomej twarzy.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Upragniona stabilizacja.

"Kiedy tak patrzę na otaczającą rzeczywistość to myślę że wczoraj było beznadziejnie dzisiaj jest beznadziejnie i jutro też na pewno będzie beznadziejnie. Czyżby wreszcie długo oczekiwana stabilizacja?"

Dziś - mały, prywatny dzień pesymizmu.
Dzień, kiedy szklanka jest do połowy pusta.
Jest beznadziejnie - czy może być jeszcze gorzej?
Albo choć trochę lepiej, inaczej lub jakkolwiek?

Żeby postawić kropkę nad i: dopadło mnie przeziębienie.

niedziela, 13 listopada 2016

Inne zachwyty.

W środę zaczął padać pierwszy śnieg tej jesieni.
Potem śnieg padał dalej w kolejny i kolejny dzień.
A ja patrząc na śnieg przez okno byłam przerażona.
Wcale a wcale nie zachwycam się śniegiem.

Z innych, małych zachwytów:
Obejrzałam 4 - odcinkowy serial "Olive Kitteridge".
Serial zwyczajny, prosty, bez  udziwnień i zadęcia.
Mimo to - jest przerażająco prawdziwy i szczery.
Bez przegadania a jednak nie da się zapomnieć o Olive.
Szkoda, że ten serial jest tak słabo reklamowany (jest za mało "medialny"?).
Mam wrażenie, że im bardziej reklamowany serial tym większym gniotem się okazuje.

wtorek, 8 listopada 2016

Może?

Zastanawiam się jak to możliwe, że jest już listopad.
Dni przemykają zbyt szybko a wszyscy ciągle czegoś chcą.
Najlepiej - gdybym była w trzech miejscach jednocześnie.
Chwilami żałuję się, że doba nie ma 48 godzin.
Wciąż się spieszę i próbuję za sobą nadążyć.

Może powinnam coś odpuścić?
Nie łapać się za wszystko?
Nie chcieć wszystkiego?
Czy powinnam odpuszczać?
Bo wcale nie chcę odpuszczać.