czwartek, 29 grudnia 2016

M jak Mistrz i Małgorzata.

W poniedziałek na TVP KULTURA wypatrzyłam "Mistrza i Małgorzatę".
Emitowano nagrany spektakl z lublińskiego teatru w reżyserii Artura Tyszkiewicza.
Spektakl jest jak krzywe zwierciadło, zaskakuje mimo skrótów czy rezygnacji z części wątków.
Ci, którzy czytali książkę na pewno się nie pogubią a ci, co nie czytali - być może do niej zajrzą.

We wtorek - spokojniej [nareszcie!].

W środę - trochę porządków.

A dziś - znów czwartek.
Dziś całkiem zabiegany, nerwowy czwartek.

Aby do piątku?
Aby ... skończył się ten rok?

czwartek, 22 grudnia 2016

Mniej.

Zanim się zorientowałam - jest już czwartek.
Układam sobie po kolei jak minęły mi poniedziałek, wtorek i środa.

Mam wrażenie, że większość ludzi żyje już tylko jednym tematem - Boże Narodzenie.
Święta są odmieniane przez wszystkie przypadki a ja mam dość słuchania o:
-prezentach [w sklepie ludzie zdążą się pokłócić, są wściekli na kolejki i innych ludzi],
-gotowaniu [ile to kobiet "uszarpie" się w kuchni tak, że odechce im się tego świętowania],
-poradach i pytaniach ["Jak ubrać choinkę?", "Jak uniknąć przejedzenia w święta?"].

Wydaje mi się, że święta [zwłaszcza Bożego Narodzenia] wyzwalają jakiś przymus.
Wszystko musi być "naj" - coraz bardziej oszałamiające ozdoby, choinka, upominki.
I trzeba być uśmiechniętym, radosnym, rodzinnym i ani odrobinę nie zmęczonym.
Obserwując niektóre osoby z otoczenia mam wrażenie jakby stracili umiar.
Łapię się na tym, że nie potrzebuję, nie chcę tak dużo - rzeczy ani wrażeń.
Wydaje mi się, że część ludzi reaguje konsternacją na to, że ktoś "chce mniej".
Są święta - jak można chcieć mniej skoro ma być pięknie i bogato jak w telewizyjnej reklamie?
Jak można być zmęczonym innymi ludźmi, nie mieć chęci na spotkania z rodziną w święta?
Chyba można.

Zbliżają się święta.
Mam ochotę wyjechać bardzo daleko żeby uniknąć tego zgiełku.
Może najodleglejszy przylądek Ameryki Południowej byłby odpowiedni?

niedziela, 18 grudnia 2016

Z nadrabiania zaległości.

Trochę mroźnie, raczej szaro.
Mróz wkradł się na dachy, gałęzie drzew.
A dziś rano zaczął popadywać śnieg.

Z nadrabiania filmowych zaległości: "Barany. Islandzka opowieść".
Długo zbierałam się do obejrzałam tego filmu i nie czuję się zawiedziona.
Film oszczędny, prosty, bez niepotrzebnego przegadania.
I może na tym polega jego urok.

Do zaczytywania się: "Królowa" Elżbiety Cherezińskiej i "Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce" Katarzyny Kędzierskiej.

piątek, 9 grudnia 2016

A jak alfabet.

Dni przemykają szybko, jakby niezauważalnie
A dziś - już całkiem pokrętnie i męcząco.

Szukałam sposobu na oderwanie myśli.
Czegoś lekkiego i zabawnego.
Co lubię w alfabecie?
A. Autobusy.
B. Bułhakowa.
C. Cynamon, czerwiec i "Chirurgów".
D. Dido - "Nobody know's".
E. Echo.
F. Fotografowanie, frezje i filmy W. Allena.
G. Gwiazdy.
H. Hrabi - kabaret.
I. Imbir.
J.  Jaśmin.
K. Koty i kawę z kardamonem.
L. Lawendę i lody miętowe.
Ł. Łosie.
M. Małe podróże i mgliste poranki.
N. Notatki w ulubionym kalendarzu.
O. Owocowe i zielone herbatki.
P. "Przystanek Alaska" i podróżnicze książki.
R. Rower.
S. Spacery.
T. Turkus.
U. Ubaw ze stwierdzeń K.
W.Wrzosy w lesie.
Y. Yerba mate.
Z. Zwiedzanie bocznych uliczek.

czwartek, 1 grudnia 2016

... z medycznego punktu widzenia ...

"Shelly: To zastanawiające, gdy o tym pomyśleć.
Ed: O czym?
Shelly: O kanibalizmie. Gdyby napadało śniegu, a miałbyś do zjedzenia tylko pastę do zębów, kogo byś wybrał?
Ed: Do zjedzenia?
Fleischman: Pytałaś kogo by zjadł?
Shelly: Tak. Gdyby musiał.
Ed: Kto byłby smaczny?
Fleischman: Ciekawe pytanie... z medycznego punktu widzenia.
Rozglądają się po sali
Shelly: Nie wielkiego Ala. Jest tłusty i włochaty.
Ed: I te tatuaże. Smakowałby tuszem.
Shelly: Kroiłbyś go i widział napisy.
Fleischman: Duża zawartość tłuszczu... Wiecie co mnie by przeszkadzało? To, że facet pali. W grę wchodzi miażdżyca i zniszczenie organów z braku tlenu. Odżywcze narządy takie jak wątroba, nerki, trzustka byłyby do niczego.
Shelly: Tammy kazała mi kiedyś zjeść wątróbkę.
Fleischman: Unikałbym też cukrzyków i tych z chorobami zakaźnymi.
Ed: Nawet po dobrym wysmażeniu?
Dr Fleischman: Po co ryzykować?
Shelly: Więc kto?- Rozglądają się po sali- Maurice?
Fleischman: Dobrze się odżywia, regularnie ćwiczy... ale ze względów osobistych darowałbym sobie. Lepszy byłby ktoś młodszy.
Ed z cwaniackim uśmieszkiem patrzy na Shelly: Shelly?
Fleischman: Shelly. To byłby dobry wybór. Ty też Ed... Chociaż jadasz dużo smażonego.
Shelly: Pan pewnie byłby smaczny. Nie jada pan guakamole i kanapek z mięsem i cebulą.
Ed z uśmiechem: Taaak. Pana zjadłbym pierwszego.
Shelly; Ja też.
Fleischman z zadowoleniem: Dziękuję. Jestem zaszczycony."
["Przystanek Alaska"]

Wiem.
To długi cytat.
Ale ma swój specyficzny urok.
Coś, co zawsze poprawia humor.

A humoru ostatnio mi brak.

"Przystanek Alaska" dobry na wszystko?