Niedzielne leżakowanie [a dziś - już wtorek o zgrozo!].
Leżak, ogród, koniczyna, półcień pod orzechowcem, książka.
Obowiązkowy półcień bo nie cierpię smażenia się na słońcu.
Wiercąc się na leżaku, zmęczona książką, zerkam na koniczynę.
Jedna koniczyna wydaje się tłuściutka, obracam ją w palcach.
Zamiast trzech listków, jak porządna koniczyna, ma ich cztery.
Nie szukałam jej, nie wypatrywałam - sama wpadła mi w ręce.
Jak to jest z czterolistną koniczyną?
Cztery listki na ... szczęście?
Czy to tylko ludowe bajanie?
Leżak, ogród, koniczyna, półcień pod orzechowcem, książka.
Obowiązkowy półcień bo nie cierpię smażenia się na słońcu.
Wiercąc się na leżaku, zmęczona książką, zerkam na koniczynę.
Jedna koniczyna wydaje się tłuściutka, obracam ją w palcach.
Zamiast trzech listków, jak porządna koniczyna, ma ich cztery.
Nie szukałam jej, nie wypatrywałam - sama wpadła mi w ręce.
Jak to jest z czterolistną koniczyną?
Cztery listki na ... szczęście?
Czy to tylko ludowe bajanie?