piątek, 26 sierpnia 2016

Dziewczyna na wrotkach.

Parę dni temu jadę autobusem.
Utknęłam, jak zwykle, w popołudniowym korku.
Stoimy na wiadukcie nad torami kolejowymi.
Zerkam przez okno, książkę odkładam na kolana.
Przyciąga mnie widok jaki niedaleko widzę przez szybę.
Przy torach jest spory dwupoziomowy parking dla samochodów.
Na dachu parkingu jest płaska przestrzeń, na niej kilka budek, latarni.
I na tej sporej przestrzeni jeździ dziewczyna na wrotkach.
Bardzo sprawnie robi różne piruety, kółka, slalomy.
Wygląda jakby jeździła na łyżwach na dachu parkingu.
A ja zastanawiam się: jak ona tam się dostała? którędy weszła?

Któregoś dnia niespodziewanie doleciał mnie zapach kawy.
Takiej mocnej, aromatycznej, najzwyklejszej kawy.
Czasem wydaje mi się, że zapach kawy jest lepszy od jej smaku.
I okazało się, że to  J., w aneksie kuchennym, robiła sobie kawę.
Zapach nie wziął się nie wiadomo skąd, nie wyobraził mi się.

Ostatnio niektóre poranki są lekko zamglone.
Taką mgłą, że mogłaby się wydawać, że jej nie ma.
A dziś - niebo jest takie niebieskie, że aż razi w oczy.
Pogoda tak idylliczna, że aż trudno uwierzyć, że prawdziwa.

Do czytania: Haruki Murakami - "1Q84".

sobota, 20 sierpnia 2016

Przytłaczający optymizm.

W. czy K. są mili i optymistyczni.
Wciąż radośnie paplają, cieszą się ze wszystkiego.
Ale to ich bycie miłym, optymistycznym staje się męczące.
Ten ich radosny, niekończący się optymizm wydaje mi się przytłaczający.
I to na tyle, że zaczynam mocno kombinować jak odpocząć od K. i W.
Odpocząć od ciągłych wybuchów śmiechu, ich mówienia bez końca.

Do zaczytywania się: Piotr Milewski - "Dzienniki japońskie. Zapiski z roku królika i roku konia".

środa, 10 sierpnia 2016

Uspokojenie myśli.

Już środa - jak to możliwe?
Gdzieś zgubiłam poniedziałek i wtorek.

Muszę uspokoić myśli.
Wszystko sobie przypomnieć.
Wpadłam w kołowrotkowy bieg.
Za duży pośpiech, za mało czasu.

Poniedziałek.
Wpada S. z J.
J. to pocieszny 11 - miesięczny maluch.
J. ma 200% energii, jest bardzo absorbujący.
Nie nabiegałam się, nie robiłam nic nadzwyczajnego.
Mimo wszystko - czułam się padnięta po ich wizycie.

Wtorek.
Rajd po urzędach, niekończące się kolejki.
Zniechęcająca opryskliwość pani z Urzędu Skarbowego.

Dzisiaj.
Już środa.
Szary dzień z siąpiącym deszczem.
Nastrój - zmokły, przyklapnięty.

sobota, 6 sierpnia 2016

Czy to już?

Początek tygodnia - pokrętny i absurdalny.
Zaskakiwała mnie absurdalność drobnych zdarzeń.

Czy to już jesień?
A może raczej bliski koniec lata?
Ale gdy mijam jarzębiny one coraz mocniej się czerwienią.
Poranki, mimo, że słoneczne, są czasem tak bardzo przenikliwie chłodne.
Dziś rano na stoisku z kwiatami widziałam wystawione wrzosy i drobne chryzantemy.
Może właśnie obserwując kwiaciarzy najbardziej widać zmiany w porach roku?
Jest dopiero początek sierpnia a drobnymi kroczkami pojawiają się wrzosy.

Do czytania: "Uwięziona dusza. Pamiętniki" Lucy Maud Montgomery.
Pamiętniki pisarki nie są tak lekkie i optymistyczne jak jej książki.

No właśnie, mam z Montgomery taki sam problem jak wtedy gdy czytałam dzienniki Plath czy Woolf.
Czy powinno publikować się dzienniki, listy osób znanych jak choćby w przypadku Plath, Woolf i innych?
Rodzina z jakichś powodów godzi się na publikację w mniej lub bardziej lub bardziej ocenzurowanej wersji.
Chyba niewiele osób pisze dziennik ze świadomością, że po jej/ jego śmierci będą opublikowane?
Czy ktoś chciałby żeby później mnóstwo ludzi z wypiekami na twarzy czytało jego zapiski, listy?
Czy nie jest to może wchodzenie z przysłowiowymi "butami" w czyjeś życie?