Każda osoba pojedynczo jest miła, można porozmawiać.
Razem, w grupie, ten hałaśliwy tłum jest nie do zniesienia.
Ostatnio mam nieco więcej czasu i staram się "wyciskać" z tego czasu jak najwięcej.
"Wyciskam" na to co ważniejsze, sensowne - zmiany we mnie są powolne, drobne ale są.
To, co mało istotne już dawno, niemal niezauważalnie, małymi kroczkami odłożyłam na bok.
Dopiero teraz, już bardziej wyraźnie widzę to czym przestałam się zajmować, przejmować.
I sama się sobie dziwię - po ja się tak denerwowałam, tymi, w gruncie rzeczy, banałami?
A do wazonu wstawiłam konwalie.