środa, 27 czerwca 2018

Podchody pod gabinetem lekarskim.

Po południu byłam na wizycie lekarskiej na którą zapisałam się dość dawno temu.
Pod gabinetem - kłębiący się tłumek rozemocjonowanych ludzi - zapisanych i tych nie całkiem zapisanych.
Ci nie zapisani - uskuteczniają różne pomysły i podchody aby tylko przemknąć do środka między kolejką.
Pielęgniarka próbuje zapanować nad tłumkiem, lekarka jest coraz bardziej poirytowana a nikt nie "odpuszcza".
Dochodzi do przeróżnych słownych przepychanych i licytacji, kilka pań szuka winnych robiąc z siebie pokrzywdzone przez los ofiary.
Z jednej strony panie jęczą i narzekają, że są chore a z drugiej strony na widok ruchu drzwi gabinetu nabierają olimpijskiej sprawności.
Dawno nie byłam u lekarza - to co zobaczyłam było nieco komicznie ale i tragiczne.

środa, 20 czerwca 2018

Ulubiony miesiąc - z małym wyjątkiem.

Czerwiec to mój ulubiony miesiąc.
Z wyjątkiem okresu, kiedy jest zakończenie roku.
Nie mogę się doczekać kiedy skończy się ten tydzień.
Czekam kiedy minie to szaleństwo [nie do zniesienia].

G. wróciła z zagranicznej wycieczki - i świat wrócił do normy.
G. znów się piekli, szukając problemów tam gdzie ich nie ma.

Na stronie internetowej pewnej księgarni wyszperałam promocje, przeceny.
"Upolowałam" kilka książek, wczoraj dotarły a ja nie mogę się nimi nacieszyć.

sobota, 16 czerwca 2018

"Kradnę czas".

Ostatnich kilka dni minęło błyskawicznie, zastraszająco szybko.
Przemykanie, wciąż na 5 biegu, tylko czasem łapię drobnostki, rozmowy, pokrętne absurdy.
To tak jakbym "kradła" czas - na to to rzeczywiście istotne, warte uwagi w gąszczu codzienności.
I ten pośpiech a jednocześnie ulotność spraw, rozmów wydają mi się coraz bardziej nienormalne.

Wciąż problemy ze snem a raczej jego brakiem.
Śpię lekko, zdecydowanie za mało.

Wczoraj wieczorem - jeszcze długie rozmowy z B.
To aż nieprawdopodobne jak dużo kłopotów może mieć jedna rodzina w krótkim czasie.

sobota, 9 czerwca 2018

Szklanka do połowy pusta.

Ostatnio widzę szklankę do połowy pustą.

Zgubiłam optymizm - a może mój optymizm wyjechał na wycieczkę z biletem w jedną stronę?
Utknęłam - z poczuciem, że tracę kontrolę nad tym co robię, nie robię, co mogłabym zrobić.

Czy może lepiej udawać, że jest pięknie i cudownie nawet jeśli tak nie jest?
Ale przecież nie można być zawsze uśmiechniętym i zadowolonym.
A może można "odpuścić" coś sobie, przestać się przejmować?
Może byłabym spokojniejsza?

niedziela, 3 czerwca 2018

Minimalizm czy oszczędność?

Jadąc dziś rano zauważyłam na ogrodzeniu tabliczkę z fotografią psa: "Jeśli on cię nie zagryzie, to ja cię zastrzelę".
Pomyślałam: jak to miło świadczy o właścicielach posesji, jacy są uczynni i przyjaźnie nastawieni do innych ludzi.

Kilka dni temu pewna D. stwierdziła, że zostało jej na koncie 6 zł i nie może się doczekać, kiedy wpłynie pensja.
Nieustannie mnie zadziwia, kiedy ktoś mówi jak mało mu zostało pieniędzy [dla mnie to znak, że ów nie umie "rządzić się" tym co ma].
Zaczęłam z D. rozmawiać, która twierdzi, że przy 2 synach [14 i 9 lat] nie da się oszczędzać i wyliczała mi wszelkie potrzeby [mąż dokłada na dzieci].
Rozumiem, że dzieciaki mają potrzeby [w tym szkolne] ale słuchając opowieści D. wydaje mi się, że nikt w tej rodzinie nie umie powiedzieć "stop".
D. jest zakupoholiczką [przez Internet obsesyjnie kupuje ubrania] a jej synowie w sklepie zachowują się jak dzikie zwierzątka łapiąc wszystko w zasięgu wzroku.
D. i jej dzieci przyzwyczaili się do wygodnego życia na "wyższym poziomie", chłopcy mają tak dużo gadżetów, że już sami nie wiedzą co jeszcze by chcieli.
Rozmawiając z D. myślałam, że to może właśnie dlatego zostaje jej 6 zł - bo nikt nie potrafi racjonalnie wydawać pieniędzy, bo zbyt wiele pochłaniają gadżety i bzdurki.
Może jestem zbyt miła, żeby powiedzieć D., że ona zwyczajnie i niestety bezmyślnie przepuszcza pieniądze, że jest kimś na kim inni świetnie zarabiają?

Nie jestem obsesyjnym dusigroszem czy nawiedzoną ascetką, która wszystkiego sobie odmawia.
"Zarządzam" mniejszymi pieniędzmi niż D. i jej rodzina ale na koniec miesiąca nie boję się, że na coś mi zabraknie.
Może dlatego, że zamiast coś wyrzucić i kupić nowe - staram się to naprawić [bo czasem psuje się jakaś drobnostka].
Nie potrzebuję do niczego "wypasionych" gadżetów, nie kupuję drogich ubrań w galeriach handlowych ani wykwintnego jedzenia.
Robiąc zakupy zastanawiam się czy jakieś rzeczy naprawdę są mi potrzebne czy będę je regularnie używać.