piątek, 29 września 2017

Jesiennie.

Zapachniało jesienią.
Z może przenikliwie chłodnymi porankami ale jeszcze słoneczną.
Z kolorami żółci i czerwieni, z kasztanami zbieranymi do kieszeni.

Powoli wydobywam się z odmętów przeziębienia, które trzyma i trzyma.

Ostatnie dni powolne, spokojne, niewiele się dzieje.
Ale "dziać" się wcale nie musi i wcale tego nie chcę.
Właśnie tej powolności, spokoju bardzo mi brakowało.

W ostatnich dniach - więcej czytam, wręcz zachłannie.
Ale chyba muszę też wreszcie zacząć oszczędzać wzrok.

czwartek, 21 września 2017

Sypię się.

Chyba się sypię.

W tym tygodniu byłam na wizycie u dentysty i okulisty.
W przyszłym tygodniu czeka mnie spotkanie z optometrystą.

Poza tym - znienacka przeziębienie zaatakowało.
Czuję się fatalnie a właściwie nie czuję się już wcale.

piątek, 15 września 2017

Bóle głowy i nieśmiałość.

Znów przypomniały mi o sobie paskudne bóle głowy.
Męczą i męczą, a ja snuję się w zwolnionym tempie.
Nie mam ochoty robić cokolwiek, nawet rozmawiać.

Pewien S. w jakiś sposób mnie dziwi, intryguje.
Wydaje się miły, spokojny, nieśmiały, wycofany.
I jest aż za spokojny, za nieśmiały, zbyt wycofany.

Więcej miałam dziś do czynienia z pewną D.
Wydaje się konkretna, całkiem energiczna.
Co z niej naprawdę "wyjdzie" - okaże się.

sobota, 9 września 2017

Jesiennie [i kasztanowo].

W ostatnich dniach trzyma się mnie humor całkiem wisielczy.

Wpadłam w tym tygodniu do dawno nie widzianej rodziny S.
Kiedyś bywałam tam o wiele częściej i chętniej niż obecnie.
Może dlatego, że patrzyłam na wszystko nieco optymistyczniej.
Może dlatego, że i oni podchodzili do wielu spraw bardziej jasno.
A teraz mam wrażenie, że trochę kombinują, nie mówią nic wprost.

Wrzesień zaczął się ponuro, deszczowo, chłodno.
Wciąż słyszałam narzekania na nie-pogodę, że brzydko i paskudnie.
A ja, łapałam się na tym, że te szarości i deszcz, już mi nie przeszkadzają.
Dziś, jest ciepło i słonecznie, chyba już wszyscy są zadowoleni taką aurą.

Dziś przed południem pojechałam do P.
Z jakąś przykrością patrzę jak to miasto podupada.
Tak wiele można by tam jeszcze zrobić, uatrakcyjnić.
Jest wręcz przeciwnie - miasto jakby zaczyna straszyć.
Zupełnie jakby nie chciało i nie opłacało się nic tam robić.
[Z P. przywiozłam kilka zebranych z chodnika kasztanów].

piątek, 1 września 2017

Za szybko.

Ten tydzień minął zdecydowanie za szybko.
Dni chaotyczne, zabiegane, wyczerpujące.
Bo ciągle ktoś chce, bo coś trzeba zrobić.
A ja zastanawiam się jaki jest już dzień tygodnia.
Kiedy minęło kilka te godzin skoro jest już popołudnie.
I w tym całym zamieszaniu tylko drobne chwile spokoju.
Kilka minut zaśmiewania się z jakiegoś absurdu, banału.