niedziela, 29 kwietnia 2018

Poszukiwania spokoju.

Ostatnie dni minęły szybko, męcząco, nerwowo.
Za szybko, za męcząco, za nerwowo.

Przez kolejne i pokrętne pomysły D. i G. być może nabawię się nerwicy.
One "szaleją" a dla mnie kończy się to bólem głowy, poczuciem wyczerpania.

Wciąż uczę się dystansu, spokoju ale i "walczenia o swoje".
Szukam spokoju, opanowania, próbuję zebrać myśli.

Dla uspokojenia - wsiadam na rower.
Jadę daleko, odkrywam i wypróbowuję nowe trasy.

Do zaczytywania się: Anna Brzezińska - "Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach".

sobota, 21 kwietnia 2018

Zachwyty i wzdychania.

Cudnie i oszałamiająco kwitną forsycje i magnolie.
Zachwycam się każdą forsycją i magnolią jaką widzę.

Po południu pojechałam na wymianę książek.
Miejsce znane, jechałam tam już któryś raz z kolei.
I dziś, jak zwykle słyszałam takie same westchnienia uczestników.
Każdy wzdychał, że według regulaminu można wymienić tylko 10 książek.
Tyle książek, które do kogoś się "śmieją i czekają" a nie można wziąć wszystkich.

czwartek, 12 kwietnia 2018

"Służba zdrowia."

W zeszłym tygodniu - dopadło mnie przeziębienie.
Przez kilka dni łudziłam się, że przejdzie, że dam sobie sama radę.
Przedwczoraj wybrałam się jednak do lekarza, kolejny antybiotyk.

W przychodni - chaotycznie, to aż straszne jak szybko robi się tam jakiś bałagan.
Przy okazji wysłuchałam dość strasznej historii o tym co dzieje się w szpitalach.

Kilka ostatnich dni - spokojniejszych, powolniejszych.
Zajmuję się drobnostkami, nadrabiam książkowe zaległości.

Wciąż uczę się nabierania dystansu do pewnych ludzi, spraw.
Może nie ma sensu "walczyć" z tym czego już nie da się zmienić?

wtorek, 3 kwietnia 2018

Happy End.

W zeszłym tygodniu słyszałam jak wśród wielkanocnych życzeń powtarzały się stwierdzenia: "życzę ci spokojnych, rodzinnych świąt".
Po ostatniej wizycie u rodziny zaczęłam się zastanawiać czy święta lub jakiekolwiek inne spotkania mogą być jeszcze "miłe, spokojne, rodzinne"?
"Są święta więc trzeba spotkać z rodziną" - te wizyty są wymuszone, męczące, pełne banalnych rozmów lub wręcz przeciwnie, gdy komuś "puszczą" nerwy.

Pomysł na wtorkowe przedpołudnie?
Gdzie by się schować gdy chcę pobyć sama?
Wybrałam się do kina Muranów na "Happy End" Michaela Haneke.
Film przygnębiający, z lekkim czarnym humorem, bez happy endu.
Pomyślałam - jak bardzo pokręcona może być jedna rodzina?

Przed seansem mam jeszcze kilkanaście minut.
Przysiadam nad gorącą czekoladą w kinowej kawiarni.
Cicho gra muzyka, jest dość spokojnie, przy stolikach kilka osób.
Podglądam kelnerkę - niespiesznie przyjmuje zamówienia, nie ma tłoku.
Przypadkiem słyszę jak ma na imię gdy rozmawia przelotnie z bileterką.
Zaczynam się zastanawiać kim ona jest [a może ponosi mnie wyobraźnia?].
Gdzie byłaby, co robiłaby gdyby mogła wyjść z pracy i już tu nie wrócić?
Czy zbrzydła jej kawa lub herbata od ciągłego podawania ich w kawiarni?
Czy jak wychodzi z pracy zakłada sukienkę czy dżinsy, woli sandały czy szpilki?

Do zaczytywania się w autobusach [bo ile można patrzeć na te same widoki?]: Paul Therox - "Szczęśliwe wyspy Oceanii. Wiosłując przez Pacyfik".