poniedziałek, 27 września 2021

Nadmiar.

Nadmiar gości bywa przytłaczający.
Wczorajsze popołudnie to kalejdoskop ludzi.
Kolejna kawa, herbata, ciasto, talerzyki, widelczyki.
Hałaśliwa rozmowa, kilka wątków równolegle, śmiechy.

Ostatnie dni są urokliwie ładne.
Ciepłem, słońcem zachęcają do spacerów.
Zatrzymuję się, pochylam zbierając kasztany.

czwartek, 16 września 2021

Deszczowo i różowo.

Mgliste, deszczowe popołudnie.
Pada, kapie i mży deszcz.
Jest w tym szumie deszczu coś uspokajającego.

Nie zdążyłam uskoczyć gdy szłam ulicą.
Kierowca samochodu oblał mnie wodą z kałuży.
Przemoczone buty nie nadają się już [chyba] do niczego.

Dla równowagi [jakaś równowaga musi być]:
Mijam kobietę ubraną w obłędnie różowy, falujący sweterek.
Kolor jest tak intensywny, że nie da się nie zauważyć tej kobiety.

wtorek, 14 września 2021

Czy to już?

Czy to już jesień?
Drzewa, na pozór, są jeszcze całkiem zielone.
A mimo to, brzozy, poprzetykane są już żółcią.
Na chodnikach czasem szuram wśród zeschniętych liści.
Gdy idę na spacer do lasu - kwitnie tam mnóstwo wrzosów.
Kilka dni temu M. nazbierała z synkami pierwsze kasztany.

Czuję się zbyt zmęczona, zbyt zabiegana.
Doba jest zbyt krótka a ja chciałabym zbyt wiele zrobić.
A może nic na siłę? Tylko co odpuścić? Z czego zrezygnować?

Do podczytywania: Philipp Meyer - "Syn".

piątek, 3 września 2021

Przenikliwe poranki.

Wrzesień zaczął się przenikliwie chłodnymi porankami.
I choć w ciągu dnia słońce jeszcze przygrzewa to czuć już jesień.
Zaczynam wyciągać coraz grubsze, cieplejsze swetry.

Spotkany kilka dni temu K. zachowywał się żenująco chamsko.
Mówił i mówił, można posłuchać go kilka minut, dłużej - jest już nie do zniesienia.
Coraz bardziej współczuję jego żonie, to ona musi męczyć się z nim na bieżąco, codziennie.
Ona pochodzi z nieciekawej rodziny, chciała wyrwać się z domu i trudnych relacji z matką.
Chciała odmiany - wyjść za mąż, nie ważne za kogo, ta odmiana nie wychodzi jej na dobre.