poniedziałek, 26 listopada 2018

Niewyraźnie.

Ostatnie dni mgliste i niewyraźne.
Mam ochotę zniknąć, schować się w tej mgle.

Czuję się coraz bardziej zmęczona.
Coraz bardziej zaganiana i "niewyrobiona".
Chyba czas zadbać o siebie [łatwo powiedzieć].
Muszę poważnie pomyśleć - co odpuścić a co nie.
Nie mogę tak ganiać w kółko za "własnym ogonem".

Parę dni temu jechałam autobusem.
Za mną siedziało małżeństwo w podeszłym wieku.
Mimowolnie skupiłam się na słuchaniu ich rozmowy.
To niezwykłe - słychać było, że wciąż bardzo się lubią.
Rozmawiali z humorem, inteligentnie, kulturalnie.
To budujące.

I aż szkoda, że małżeństwo pewnej K. się sypie.

niedziela, 18 listopada 2018

Zapomniane rękawiczki.

Zima zakrada się małymi kroczkami.
Postraszyła przymrozkami, ostrym, kłującym powietrzem.
Jakby przypominała: "to druga połowa listopada, nadchodzę".
Jakbyśmy całkiem zapomnieli o zimie rozpuszczeni ciepłą jesienią.
A wczoraj - wyciągałam dawno zapomniane rękawiczki, czapkę.

Pewien A. narobił sobie kłopotów.
Traci wszystko - na własne życzenie.
Niby ma dokładnie to o co sam się prosił.
Czy to bezmyślność, czy już mu wszystko jedno?

czwartek, 8 listopada 2018

Przycichłam.

Ostatnio - przycichłam.
Zgubiłam odpowiednie słowa.
Jak właściwie opisać to co myślę?

Ostatnich kilka dnia mijają w zbyt szaleńczym tempie.
Czekam kiedy wreszcie minie ta obłędna bieganina.

I właśnie przez tą bezsensowną bieganinę, tracenie czas na głupoty - tylko mijam się z niektórymi osobami.
To aż dziwne, absurdalne - nawet nie ma możliwości żeby poświęcić komuś choć odrobinę czasu, uwagi.

Więcej jeżdżę autobusami, zwłaszcza po południu.
Podsłuchuję pojedyncze rozmowy w szmerze głosów.

Pogoda właściwie nie - listopadowa, słoneczna.
Nie licząc dni całkiem mglistych, odrealnionych.
Ale właśnie takie dni mają swój urok, są wciągające.

Przez kilka dni nieustannie bolała mnie głowa.
Paskudny ciśnieniowy ból głowy, który wysysał energię.