środa, 27 grudnia 2017

Na karuzeli.

Kilka ostatnich dni minęło spokojniej, wolniej.
Miałam czas więcej poczytać, iść na dłuższy spacer.

Zrobiłam też porządki w pudełkach z drobiazgami.
Przeglądanie,"odkurzanie" - czy to coś jest jeszcze ważne?
Wciąż mnie to zadziwia jak czasem drobnostki "wracają".
Coś wydaje się dawną przebrzmiałą sprawą - i odżywa.
Coś lub ktoś w jakiś mały sposób przypomina o sobie.
Wraca, jak na karuzeli.

Do Kinoteki wpadam obejrzeć "Na karuzeli życia" Woody'ego  Allena.
Film na pozór zabawny a tak naprawdę niewiele jest w nim śmiesznego.
Pod tą lekką powłoczką jest gorzki posmak i nieszczęśliwi ludzie.

Do zaczytywania się - biografia Karen Blixen autorstwa Judith Thurman.

niedziela, 17 grudnia 2017

Z małych zachwytów.

Parę dni temu na Facebooku pisze M.
Pisze rzadko, z niezmiennym "Co tam u ciebie?".
Nie wiem co odpisywać na takie nijakie pytania.
"Wszystko cudownie" choć cudownie nie bywa.
Ponarzekać, choć smętów nikt nie chce czytać?

W piątek - Wigilia zorganizowana dla większego grona.
Ci, których mijam codziennie i ci "bardzo ważni goście".
Zanim się spotkamy - mnóstwo bieganiny i drobnostek do przygotowania.
Niektórzy nie przychodzą bo nie chcą składać sobie z innymi "obłudnych" życzeń.
Zastanawiam się nad nimi - to oni są obłudni czy udają, że są "ponad wszystko"?
A inni przychodzą całkiem bezmyślnie, pośmiać się, pokrzyczeć, coś zjeść.

Z małych zachwytów:
-biała czekolada z cynamonem i herbata o smaku dzikiej róży z imbirem,
-pięknie wykonywane utwory przez chórzystów z UAM: https://www.youtube.com/watch?v=HXMcIvN0ovc

niedziela, 10 grudnia 2017

Nauka egoizmu.

"Co robisz kiedy infekcja cię zaatakowała? Kiedy przejmuje władzę? Robisz to, co powinieneś, i zażywasz leki? Czy uczysz się z tym żyć, licząc na to, że kiedyś minie? Czy po prostu się poddajesz i pozwalasz, by to cię zabiło? "
["Chirurdzy"]

Czuję się coraz bardziej zmęczona, wyczerpana emocjonalnie drobnostkami.
Niekończącym się wciąganiem mnie w sprawy, które wcale mnie nie dotyczą.
Im mniej chcę mieć z czymś do czynienia tym bardziej ktoś mnie w to angażuje.
Powoli uczę się mówić "nie" bo inaczej ktoś ciągle będzie chciał więcej i więcej.
Ostatnio zaczęłam dojrzewać do egoizmu, nabierania coraz większego dystansu.
Do tego, że nie można zawsze i wszędzie każdemu pomagać, przejmować się za kogoś.
Inaczej wszyscy wokół "wycisną" ze mnie wszystko aż nie zostanie ani kawałek mnie.

Kiedy zapomniałam o sobie?
Jak mogłam sobie na to pozwolić?

Pogoda wiosenno - jesienna, trudna do określenia.
Wczoraj wieczorem poprószył śnieg, zrobiło się grudniowo.

Utknęłam w lekturze "Złotego notesu" Doris Lessing.

czwartek, 30 listopada 2017

Po kolei.

Poniedziałek - dość paskudne przedpołudnie.
Po południu na dokładkę wizyta u dentystki.
Wyrywanie ósemki, nic przyjemnego.

Wtorek - rozleniwiony.
Dzień drobnostek, małe przyjemności.
Aż trudno mi uwierzyć, że jest tak spokojnie.

Środa - znów zbyt pospieszna.
W kółko ktoś tylko coś chce i chce.

Dzisiaj - zaczął mocno padać śnieg.
Idę powoli od przystanku do domu.
Tylko wirujące białe płatki wokół mnie. 

środa, 22 listopada 2017

Przesyłka sprzed 19 lat.

Po południu byłam na poczcie, odbierałam paczkę z książkami.
Już w domu rozpakowuję przesyłkę, przeglądam po kolei książki.
Z jednej strony wysunęła się widokówka, ktoś pewnie zapomniał ją wyjąć.
Nadawczyni widokówki, niejaka Małgosia, była na wycieczce w Dolinie Loary.
Tamtego lata we Francji było bardzo gorąco, dużo zwiedzania a widoki i zamki piękne.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby mojego wzroku nie przykuła data stempla pocztowego.
Kartka została wysłana z Francji w sierpniu 1998 roku - ktoś zachował ją przez 19 lat a potem przypadkiem przyfrunęła do mnie.

wtorek, 21 listopada 2017

Zamarzam i ja.

Wczoraj rano poprószył śnieg.
Czy jak zwykle zaskoczył kierowców?
I czy ktoś cieszył z niego się oprócz dzieci?

A dziś rano zaczął wkradać się przymrozek.
Jeszcze nieznacznie, drobnymi kroczkami.
Zaczął od mroźnego, ostrego powietrza.
Przymroził kałuże, trawniki, liście, gałązki.
Zaczyna się skrobanie szyb w samochodach.

Wszystko powoli zaczyna zamarzać.
Zamarzam i ja.
Oby do wiosny?

wtorek, 14 listopada 2017

Zanurzanie się.

Idąc ulicą, jadąc rowerem zaglądam w okna mijanych domów, mieszkań w bloku.
Zerkam na te skrawki czyjegoś życia, to tylko kilka sekund zanurzenia w czyjś świat.
Zerkam i przechodzę, jadę dalej, to jedno z wielu mijanych rzadziej lub częściej okien.
Ja widziałam kogoś - w środku, ten ten ktoś nie widział mnie - przemykającej na zewnątrz.
Zastanawiam się kim jest większość tych ludzi, czy chciałabym ich poznać, zostać na dłużej.

czwartek, 9 listopada 2017

Zmęczenie frustracjami.

Ostatnio bywam coraz bardziej zmęczona innymi ludźmi.
A przynajmniej - niektórymi ludźmi, którzy mnie otaczają.
Mam z nimi do czynienia codziennie przez te kilka godzin.
Czy tego chcę czy nie w jakiś sposób muszę znosić ich humory.
A może raczej nie - humory, słowne przepychanki, dziwne układy.
I coraz częściej, coraz bardziej myślę: "Mam tego naprawdę dość".
Jestem zmęczona sfrustrowanymi ludźmi, gęstą atmosferą jaką tworzą.

czwartek, 2 listopada 2017

Różności.

Wieje.
Zimno.
Mokro.
I tak ostatnio ciągle.
Wciąż słyszę narzekania na nie - pogodę.
Nie będzie lepiej - a przynajmniej na razie.
Trzeba przyjąć to do wiadomości i przeczekać.

 Przedwczoraj przypadkiem się przewróciłam.
Aby uniknąć całkowitego potłuczenia - podparłam się ręką.
Efekt - obita, spuchnięta dłoń z siniakami i lęk, że połamałam kostki.
Na lęku się skończyło choć siniaki i opuchlizna nieprędko znikną.

Wczoraj - popołudniowe rodzinne spotkanie.
Jeden mówi przed drugiego, harmider i nikt się nie słucha.
Chciałam uciec gdziekolwiek od tego bezsensownego zgiełku.
Spotkania rodzinne gdzie każdy daje komuś coś powiedzieć? - iluzja.

Pewna A. kilka dni temu zaczęła mi się zwierzać.
Wysłuchałam, poradziłam a do zwierzeń nie zmuszałam.
Potem pomyślałam, że to dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak A.
Tacy, którzy bez nadymania się okazują zaufanie i chcą o czymś mówić.
Owa A., wśród otaczających mnie ludzi, jest przyjazną, spokojną osobą.
Tak jakby była jeszcze jedną z tych niewielu  osób, które nikogo nie udają.
W duchu obiecałam sobie poświęcać więcej uwagi, zainteresowania owej A.

piątek, 27 października 2017

Próbuję wyobrazić sobie.

Poranki paskudnie ciemne i przygnębiające.
Drobne igiełki mżawki nieprzyjemnie kłują w twarz.
Zamykam oczy i próbuję wyobrazić sobie, że jest czerwiec.

Od jakiegoś miesiąca czuję się chora, niedoleczona.
Wciąż problemy z zatokami, wciąż kicham, pokasłuję.

W środę z wizytą wpadli B., T. i J.
Z B. trudno się rozmawia - ona jest bardzo usztywniona.
Pilnuje się żeby nie powiedzieć o słowo za "dużo".
Bo jest zbyt dużo grząskich, trudnych tematów.
B. woli udawać, że ich nie ma i nic się dzieje.

Do zaczytywania się: Michael Booth - "Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych".
Ciekawą recenzją książki znalazłam tutaj:
https://szczere-recenzje.pl/michael-booth-skandynawski-raj-o-ludziach-prawie-idealnych/4013/

czwartek, 19 października 2017

... takie proste ...

"J'aimerais tant voir Syracuse
L'le de Pques et Kairouan
Et les grands oiseaux qui s'amusent
glisser l'aile sour le ven"
[Patricia Kaas - "Syracuse"]

Parę dni temu znów wyciągnęłam rower.
Korzystam z ciepłych, słonecznych dni.
Jadę rowerem byle dalej, przed siebie.
Jadę wzdłuż lasu, prawie polną dróżką. 
Wynajduję spokojne, boczne uliczki.

Jestem zmęczona niekończącymi się, słownymi przepychankami J. i G.
I odpychającą atmosferą jaką tworzą J z K., obie tak zadowolone z siebie.
Aż przestaje się chcieć coś powiedzieć, czy nawet być w ich towarzystwie.

Coraz częściej powtarzam sobie w duchu: "Po co ci oglądanie tych czyichś małych wojenek i przejmowanie się? Wyjedź. Zniknij. Zajmij się czymś innym. Czegoś będzie mniej ale zyskasz spokój".
Gdyby to było takie proste pewnie już by mnie tu nie było.

sobota, 14 października 2017

A gdyby tak ...

Nie lubię takich dni jak dzień nauczyciela, rozpoczęcie czy zakończenie roku szkolnego.
Za dużo bieganiny, zamieszania, sztucznego pompatyzmu i "bardzo ważnych gości".

Dzisiejszy poranek nieco mglisty, niewyraźny.
A gdyby tak schować się w tej mgle, zniknąć na dłużej?

niedziela, 8 października 2017

"Ciężki tydzień".

"Miałem ciężki tydzień a dziś dopiero wtorek."
["Przystanek Alaska" - Chris Stevens]

Już od rana - tylko szaro, tylko cicho i równomiernie deszcz stuka o parapet.
Wczoraj było całkiem słonecznie, przedwczoraj jeszcze wyciągnęłam rower.

W takie ponure dni jak dziś opijam się herbatą, więcej czytam.
Siedzę nad opowiadaniem choć na razie to luźne notatki na kartkach.
I krążę nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wydeptując niewidzialne ścieżki.

Czuję się zmęczona, wyczerpana drobnostkami wysysającymi energię.
Zostaje tylko poczucie przezroczystości, jakby było mnie coraz mniej.
Uczę się stawiać granice, nie przejmować na zapas, nie martwić o wszystko.
Bo inaczej całkiem zniknę, wyblaknę a X czy Y i tak nie doceni moich starań.
Bo zmienię się w pewną J., powtarzam sobie: "nie zawsze bierz z niej przykład".
J. jest sfrustrowana, nie umie powiedzieć "stop", musi być zawsze i zrobić wszystko.

Jestem wręcz przerażona tym jak szybko, chaotycznie mijają dni.
Wiele rzeczy staje się miałkie, powierzchowne, to tylko skrawki całości.

piątek, 29 września 2017

Jesiennie.

Zapachniało jesienią.
Z może przenikliwie chłodnymi porankami ale jeszcze słoneczną.
Z kolorami żółci i czerwieni, z kasztanami zbieranymi do kieszeni.

Powoli wydobywam się z odmętów przeziębienia, które trzyma i trzyma.

Ostatnie dni powolne, spokojne, niewiele się dzieje.
Ale "dziać" się wcale nie musi i wcale tego nie chcę.
Właśnie tej powolności, spokoju bardzo mi brakowało.

W ostatnich dniach - więcej czytam, wręcz zachłannie.
Ale chyba muszę też wreszcie zacząć oszczędzać wzrok.

czwartek, 21 września 2017

Sypię się.

Chyba się sypię.

W tym tygodniu byłam na wizycie u dentysty i okulisty.
W przyszłym tygodniu czeka mnie spotkanie z optometrystą.

Poza tym - znienacka przeziębienie zaatakowało.
Czuję się fatalnie a właściwie nie czuję się już wcale.

piątek, 15 września 2017

Bóle głowy i nieśmiałość.

Znów przypomniały mi o sobie paskudne bóle głowy.
Męczą i męczą, a ja snuję się w zwolnionym tempie.
Nie mam ochoty robić cokolwiek, nawet rozmawiać.

Pewien S. w jakiś sposób mnie dziwi, intryguje.
Wydaje się miły, spokojny, nieśmiały, wycofany.
I jest aż za spokojny, za nieśmiały, zbyt wycofany.

Więcej miałam dziś do czynienia z pewną D.
Wydaje się konkretna, całkiem energiczna.
Co z niej naprawdę "wyjdzie" - okaże się.

sobota, 9 września 2017

Jesiennie [i kasztanowo].

W ostatnich dniach trzyma się mnie humor całkiem wisielczy.

Wpadłam w tym tygodniu do dawno nie widzianej rodziny S.
Kiedyś bywałam tam o wiele częściej i chętniej niż obecnie.
Może dlatego, że patrzyłam na wszystko nieco optymistyczniej.
Może dlatego, że i oni podchodzili do wielu spraw bardziej jasno.
A teraz mam wrażenie, że trochę kombinują, nie mówią nic wprost.

Wrzesień zaczął się ponuro, deszczowo, chłodno.
Wciąż słyszałam narzekania na nie-pogodę, że brzydko i paskudnie.
A ja, łapałam się na tym, że te szarości i deszcz, już mi nie przeszkadzają.
Dziś, jest ciepło i słonecznie, chyba już wszyscy są zadowoleni taką aurą.

Dziś przed południem pojechałam do P.
Z jakąś przykrością patrzę jak to miasto podupada.
Tak wiele można by tam jeszcze zrobić, uatrakcyjnić.
Jest wręcz przeciwnie - miasto jakby zaczyna straszyć.
Zupełnie jakby nie chciało i nie opłacało się nic tam robić.
[Z P. przywiozłam kilka zebranych z chodnika kasztanów].

piątek, 1 września 2017

Za szybko.

Ten tydzień minął zdecydowanie za szybko.
Dni chaotyczne, zabiegane, wyczerpujące.
Bo ciągle ktoś chce, bo coś trzeba zrobić.
A ja zastanawiam się jaki jest już dzień tygodnia.
Kiedy minęło kilka te godzin skoro jest już popołudnie.
I w tym całym zamieszaniu tylko drobne chwile spokoju.
Kilka minut zaśmiewania się z jakiegoś absurdu, banału.

środa, 23 sierpnia 2017

Mgliście.

"Dzień dobry Cicely. 8.00 rano. Skończcie jeść naleśniki i nalejcie drugą filiżankę kawy. Powitajcie nowy dzień. Temperatura wciąż spada. Od 23 dni widno jest tylko przez półtora godziny. Nie widać horyzontu. Spece od pogody zapowiadają kolejną burze. Ostatnio się nie mylą. Sprawdźmy kalendarz. Pusto. Nastał sezon na klaustrofobie. To czas gdy ściany wydają się mieć ochotę na Was rzucić. Schowajcie gdzieś broń, trzeba to przetrzymać."
["Przystanek Alaska" - Chris Stevens].

Dzisiejszy poranek całkiem chłodny i szary.
I przede wszystkim bardzo mglisty, niewyraźny.
Czyżby to jesień zbliżała się małymi kroczkami?
Rano wychodząc z domu założyłam gruby sweter.

Dni mijają jakoś szybko, pospiesznie, pokątnie.
Niby nic nadzwyczajnego, jak zwykle, a jednak ...
Te drobnostki wciąż zajmują czas, myśli, energię.

G. wciąż chodzi uparcie radosny i zadowolony z siebie.
Tak jakby żył w jakieś różowej bańce - mydlanej.
Może jest jakiś ostatnim naiwniakiem - optymistą.
A może to ja gorzknieję i "wyrosłam" z optymizmu.

Do zaczytywania się: Elżbieta Cherezińska - "Płomienna korona".

Czytam skoro nie mogę spać.
Budzę się o 4.00 - 5.00 rano.

sobota, 19 sierpnia 2017

Minimalizm.

Rozmawiałam wczoraj z pewną T., choć trudno się z nią rozmawia.
T. narzekała, że na koncie ma mało pieniędzy a do pensji jeszcze trochę czasu.
Rozumiem, że T. naprawdę mało zarabia i co miesiąc dopytuje "kiedy będzie pensja".
Ale z drugiej strony T. nie jest osobą, która sensownie, racjonalnie rządzi się tym co ma.
Niestety, ale T. jak ma pieniądze - to wydaje a potem nagle się dziwi, że pieniędzy brak.
T. wciąż bierze pożyczki, jest idealną kandydatką do wpadnięcia w spiralę tzw. chwilówek.

T. wciąż narzeka, ja - tego nie robię.
Zaczęłam zastanawiać się dlaczego.
Mało jem więc kupuję mało jedzenia.
Tam gdzie to możliwe - idę lub jadę rowerem.
Nie palę papierosów, nie opijam się nałogowo alkoholem.
Nie kupuję ubrań w drogich sklepach w centrach handlowych.
Książki wypożyczam z biblioteki lub kupuję na wyprzedażach.
Odwiedzam małe, studyjne kina w poniedziałki [bilety po 11-12 zł].
Sprawdzam kiedy w danym muzeum jest dzień darmowego wejścia.
Omijam eleganckie kawiarnie - bo te mniejsze też są fajne i tańsze.
Mam przeciętną komórkę, nie skupuję gadżetów, sprzętów AGD.
Kombinuję jak coś przerobić, jak wykorzystać coś po raz kolejny.
Nie kupuję czegoś bo jest w "promocji" ale wcale mi się to nie przyda.

Zauważyłam w pewnym momencie jak niewiele mi potrzeba.

sobota, 12 sierpnia 2017

Przytłaczający tydzień.

Jestem zmęczona tym tygodniem.
Niby nie działo się nic nadzwyczajnego.
Przytłaczające były jednak te rożne drobnostki.
Niby nic wielkiego a w sumie już za dużo tego.

Wciąż powtarzam sobie:
-nie martw się na zapas,
-nie przejmuj się za innych.
Zwłaszcza jak ktoś ma wszystko "gdzieś".
Ja się przejmuję a ten ktoś wcale tego nie doceni.
Może wystarczy, może czas zawalczyć o siebie?

W czwartek natknęłam się na film J. J. Kolskiego - "Serce, serduszko".
Film - promyk optymizmu plus piękne pejzaże.
A telewizja - czasem pozytywnie zaskakuje.

czwartek, 3 sierpnia 2017

Książkowe porządki.

Ostatnio wyszperałam i tanio kupiłam przez Internet 2 książki.
Dostawiam je do innych, czekają w kolejce do przeczytania.
Patrzę na tytuły na półce - czy te wszystkie "książki to ja?".
Każda z nich ważna z jakiegoś powodu, budzi skojarzenia.
Ale jakiś czas temu zrobiłam solidną czystkę bez sentymentów.
Część książek sprzedałam przez Internet, rozdałam, wymieniłam.
Otwierałam taką książkę, przeczytałam kilka zdań - nuda, nic więcej.
Jak to możliwe, że przestały być "ważne" skoro kiedyś zachwycały?
Kwestia gustu, wrażenia danej chwili czy zmiana perspektywy?
Z tych "ważnych" książek sprzed lat zostało tylko kilka.
W ich miejsce pojawiły się nowe, obecnie "ważne".
A za 5 lat znów będę robić "książkową czystkę"?

piątek, 28 lipca 2017

Przeczekiwanie i podsłuchiwanie.

Dziś już piątek a ja nie wiem kiedy przegalopował mi ten tydzień.
Niby na drobnostkach, niby na kręceniu się a dni minęły momentalnie.

Słyszę skrawki plotek, którymi bardzo ekscytują się niektóre osoby. 
Cierpliwie czekam, czasem wysłuchuję ale wcale nie wciągam się w to.
Na pytania czy zdradzę się swoją wiedzą - odpowiadam, że nic nie wiem.
Nie chcę wciągnąć się w ten wir - powiem słowo a ktoś to całkiem przekręci.

Słucham rozmów i rozmówek M. i J. - przy kawie, przy ciasteczku.
Trochę ploteczek, trochę absurdów, chwilami robi się nieco poważniej.
Słuchając ich myślę, że powinnam to nagrywać a potem spisywać.
Byłby gotowy bestseller - "Sekretne życie mieszkańców X. i okolic".

niedziela, 23 lipca 2017

Poluję i buszuję,

W Toruniu poluję z aparatem fotograficznym.
Wypatruję drobnostek i instygujących nazw kawiarni.
Szukam szczegółów na które zwracają uwagi zabiegani turyści.
Ci wszyscy, którzy chcą tylko odhaczyć kolejne "tu byłam/em".

Buszuję po księgarni, gdzie trafiłam na ogromne wyprzedaże.
Nie mogę się powstrzymać gdy książki aż wołają "Kup mnie!".

poniedziałek, 17 lipca 2017

Skrawki.

Wczoraj przeszłam się na kiermasz rzeczy używanych, gdzie było "mydło i powidło".
Można było wyszperać ubrania, mniej i bardziej dziwne przedmioty za niewielkie pieniądze.
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie zajrzeć do smętnego pudełka gdzie upchnięte były książki.
Za 14 zł kupiłam 3 książki: "Grę w klasy" Cortzara, "Wieczór" Minot i "Córkę dyrektora cyrku" Gaardera.

Dzisiaj - kierunek na niewielkie kino "Kultura".
Wybrałam się na "Kedi. Sekretne życie kotów".
Szerokim łukiem mijam wielkie, sieciowe kina.
Okrywam małe, klimatyczne, studyjne kina.
Plus to "tanie poniedziałki" czyli tanie bilety.
Za bilet zapłaciłam dziś tylko 12 zł.

Wyciągam nieco zapomniany aparat fotograficzny.

Lubię jeździć autobusami.
Wiem, samochody są wygodniejsze ale ...
Ale ... autobusy mają jakiś swój urok.
Czasem trzeba poczekać na przystanku.
Czasem w środku bywa naprawdę ciasno.
A ja podsłuchuję skrawki rozmów obcych ludzi.
Zerkam na szybko mijane widoki za oknem.
I gdzie indziej tak dobrze czyta się książki?

sobota, 15 lipca 2017

Turystycznie.

Intensywny tydzień.

Zebrało się kilka wyjazdów turystycznych.
Zwiedzanie. Odkrywanie. Poszukiwanie.
Najlepiej bez ścisłego harmonogramu dnia.
Niestety - są i rozczarowujące nudą muzea.
I im mniejszy obiekt - tym większa komercja.
Aby cokolwiek zarobić na czym się tylko da.

Zadziwiają mnie nazwy niektórych mijanych wsi, miejscowości.
Skąd wzięły się Grochy - Imbrzyki, Grochy - Serwatki czy Rąbież?

wtorek, 11 lipca 2017

Chwile i drobnostki.

Zapamiętuję chwile, drobnostki.
Smak ulubionych lodów kawowych.
Nagły, mocny powiew wiatru, rozwiewający mi włosy, gdy metro wjeżdża na peron.
Mruczenie kota gdy drapię go za uchem a on leży na ziemi i pręży łapki z zadowolenia.

Zachodzę do kina Muranów na "Sieranevada".
Film długi [trwa 3 godziny] jednak nie nudzę się ani chwili.
Film o rodzinnym spotkaniu, które toczy się swoim rytmem.
Nie tam utarczek [mniejszych i większych] i niespodzianek.

Jadę autobusem, nie mogę skupić się na czytanej książce.
Patrzę na niebo, dopiero co przeszła ulewa, jeszcze kapie mżawka.
Z jednej strony ciągną się ciemne, wielkie, deszczowe chmurzyska.
Z drugiej strony z chmur przebija się słońce a ja czekam na tęczę.

Któregoś ranka jadę rowerem przez park.
Na jednej z ławek siedzi starsza pani.
Rozwiązuje krzyżówkę, pali papierosa.
Czyżby pełna szczęścia?

niedziela, 2 lipca 2017

Kryjówka.

W środę wieczorem - burza.
Głośna burza z wietrzyskiem i ulewą.
Wciąż się błyska, coraz bardziej i mocniej.
I. krąży zdenerwowana tym co dzieje się za oknem.
A ja, im bardziej się błyska, tym bardziej jestem spokojna.
Bardziej przerażające bywają te małe, codzienne drobnostki.

W piątek rozmawiam z K. o wakacyjnych planach.
K. jest zdziwiona gdy mówię, że zaszyłabym się w głuszy na parę dni.
K. jest zbyt towarzyska, wiercąca żeby zrozumieć, że ludzie czasem męczą.
Męczą ciągłym mówieniem, chceniem czegoś i "bardzo ważnymi sprawami".

Na weekend przyjeżdża rodzina.
Są mili, rodzinni i całkiem przytłaczający.
Bez końca mówią, na każdy temat, wciąż to samo.
Jestem zmęczona, zmuszam się do uśmiechu.
Szukam kryjówki aby przetrwać tę wizytę.

Do zaczytywania się: Kathryn Harrison - "Obnażona".

niedziela, 25 czerwca 2017

Z nosem w komórce.

Pewna O. jest całkowicie uzależniona od swojego telefonu.
Wciąż smsuje, wciąż szuka nie wiadomo czego w sieci.
Bez końca robi sobie zdjęcia z dzióbkiem i słodką minką.
Gdziekolwiek nie pójdzie - cały świat musi to wiedzieć.
O. wygląda jakby straciła kontakt z rzeczywistością.
Nie jest zainteresowana tym co wokół niej się dzieje.
Nic nie słyszy, nic nie widzi, siedzi z nosem w komórce.
Czasem coś odmruknie, odpowie ale to same banały.
Gdyby zabrać jej komórkę to byłby koniec świata.

K. wszystkich męczy monologami i przemyśleniami o polityce.
Ostatnio "odkrył" w Internecie kolejną spiskową teorię dziejów.
Ta teoria mocno wstrząsnęła jego światopoglądem, uznał, że ma tego dość.
Nie chce mi się dociekać tej teorii ani kto tym razem jest wszystkiemu winny.
Jednak, jak na kogoś, kto politykę porzucił K. wciąż za bardzo się nią ekscytuje.

Wczoraj wieczorem długo nie mogłam zasnąć.
Myślałam, kombinowałam nad opowiadaniem.
Co dodać, co ująć - ale już wszystko wiem.

wtorek, 20 czerwca 2017

Pęknięcie.

Czuję się ... zatkana.
Nie jestem w stanie pisać.
Czekam aż tama pęknie.

Uzbrajam się w cierpliwość.

niedziela, 11 czerwca 2017

Zapach jaśminu.

W piątek wieczorem snuję się dość długo.
Skończyłam oglądać wyszperany w Internecie film.
Wcale nie chce mi się spać i wyglądam jeszcze przez okno na ulicę.
W innych oknach jest całkiem ciemno, chyba wszyscy dawno śpią.
Jest tak cicho, pusto, ciemno, tylko światło latarni zagląda do okien.
I czuć tylko zapach jaśminu, który narwałam z krzaka jadąc rowerem.

Sobota - męcząca, zaganiana, z paskudnym bólem głowy i szalejącym ciśnieniem.
Może czas zwolnić, bardziej zadbać o siebie bo wykończy mnie ból głowy i ciśnienie.

W sobotnie popołudnie jeszcze na krótko wpadam do K. i dawno nie widzianego P.
K. jest bardzo emocjonalna, gdy nakręca się jakąś sprawą to angażuje się w to na 1000 %.
I właśnie przez to czasem aż prosi się o kłopoty, jakby nie wiedziała kiedy przestać coś robić.
Nie chce słuchać: "Dosyć, przystopuj bo narobisz sobie wrogów, rozkręcasz aferę z niczego".
Gdy nie jest się tak samo nakręconym jak ona to K. od razu traktuje kogoś jak przeciwnika.
Ona łatwo wpada w skrajności, jakby nie umiała reagować spokojniej, z większym dystansem.

Wracam do czytania "Narrenturm" A. Sapkowskiego.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

... całkiem nudno ...

W. i K. wrócili z tygodniowego wyjazdu na Majorkę.
Z nieukrywanym samozadowoleniem opowiadali o pobycie.
Słońce. Plaża. Basen. Animatorzy. Wycieczka fakultatywna.
Wciąż lody z zimnym napojem i ogromny wybór jedzenia na obiad.
W. i K. nie ukrywają - chcą komfortu, luksusu i opieki rezydenta na 100%.
Mają być ładne widoczki, miękkie ręczniki, jest wygodnie i ... całkiem nudno.
Zwłaszcza gdy jest się więźniem drogiego hotelu gdzie nie trzeba myśleć.

sobota, 3 czerwca 2017

Ulubiony miesiąc.

"Gdyby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię.
Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła."
[fragmenty listu G. G. Marqueza]

Nareszcie czerwiec.
Mój ulubiony miesiąc.

Bo mam w czerwcu urodziny.
Bo za chwilę rozkwitną jaśminy.
Bo kwitnie lawenda, którą będę suszyć.
Bo gdy rano wstaję od dawna jest już dzień.
Bo wieczory są długie, jasne i zachęcające do spacerów.
Bo gdy jadę rowerem na czyimś polu widzę maki i chabry.
Bo mam całkiem nowe pomysły na nowe opowiadania.
Bo mam ochotę próbować nowych smaków i miejsc.
Bo mam ochotę wyjechać w Góry Świętokrzyskie.

poniedziałek, 29 maja 2017

Uciekanie i wracanie.

W sobotę przyjechali W. i K, pojawili się również B., T. i P.
Wszystko miło, poprawnie i bez wkraczania na grząskie tematy.
Niekończący się szum rozmów, komórka B. wciąż dzwoni a ona ją wciąż odbiera.
W którymś momencie nie chce mi się już śledzić kto, z kim, dlaczego i o czym rozmawia.
Zaczynam tęsknić za ciszą, za nie przekrzykiwaniem się i nie wymuszonymi spotkaniami.
Mam ochotę na chwilę uciec zanim ktoś zauważy, że zniknęłam i wróciłam.

Parę dni temu niespodziewanie zmarł pewien J.
Wszyscy zaskoczeni, z poczuciem: jak szybko i łatwo można umrzeć, z dnia na dzień jak J.
Zaczyna się powtarzanie banałów: po co tak szaleńczo pędzić, denerwować się bzdetami.
Bo kończy się tylko na mówieniu a za chwilę każdy znów wpada w ten swój maraton.

Do zaczytywania się: Sławomir Koper - "Żony bogów".

wtorek, 23 maja 2017

Konwalie i drobnostki.

Na moim biurku stoją konwalie w beżowym wazoniku.
Wystarczy tylko żebym się nachyliła i mogę się w nich zanurzyć.

Od  paru dni siedzę nad nowym opowiadaniem.
Zagłębiam się w ten nowy pomysł z niecierpliwością.

Siedzę do późna oglądając Teatr Telewizji na TVP1.
Wracam do "Mistrza i Małgorzaty" w reż. Tyszkiewicza z lublińskiego teatru.
Przypominam sobie to, co parę miesięcy temu widziałam na TVP KULTURA.
Teraz dostrzegam inne drobnostki, to na co nie zwróciłam uwagi wcześniej.

środa, 17 maja 2017

Raz, dwa, trzy.

1.
W poniedziałek wpadłam do rodziny S.

Przeszłam się na krótki, popołudniowy spacer z pewną B.
Słońce grzeje, spokojna okolica domków jednorodzinnych.

Za to J. - jest nadęty, strasznie się przechwala, napusza.
J. jest zbyt pewny siebie żeby dał coś sobie przetłumaczyć.

2.
No a G. jest miły - aż natrętnie miły.
Zaczyna wkurzać tym byciem miłym.
Mam ochotę omijać go z daleka.

3.
Rozkwitają bzy na działce.
Odurzam się ich zapachem.

niedziela, 14 maja 2017

Straszne historie.

"– Czy chcecie posłuchać pewnej strasznej historii? – zapytał Włóczykij zapalając lampę.
– Czy bardzo straszna? – zapytał Paszczak.
– Mniej więcej jak stąd do drzwi albo nawet jeszcze trochę więcej – odparł Włóczykij. – Jeśli to coś mówi, oczywiście.
– Nie, przeciwnie – odparł Paszczak. – Zacznij opowiadać, to ci powiem, w którym miejscu zacznę się bać."
[Tove Jansson - "W dolinie Muminków"].

Ostatni tydzień minął szybko, spokojnie.
Przez chwilę poczułam niepokój: jest zbyt spokojnie, zbyt miło.
Tak jakbym wciąż spodziewała jakiejś "bomby" boję się tego spokoju.

Może czas przestać się bać tego, że jest dobrze, spokojnie?
Przestać wyczekiwać, że kiedy wreszcie znów będzie trudniej?
I pewnie tylko po to, żeby być sfrustrowaną i móc narzekać do woli?
Gdzie zaczyna się granica bania się w miłych dniach i strasznych historiach?

W piątek - dopadł mnie paskudny, ciśnieniowy ból głowy.
W takich momentach [a dobrze już je rozpoznaję] mam dosyć.
Całkiem dość wszystkiego, jedynie mam ochotę gdzieś schować się.

Wczoraj po południu pojechałam na wymianę książek.
Zawsze zaskakują mnie tłumy ludzi jakie tam widzę.
Wydaje mi się, że na wymiany przychodzą sami ludzie.
Ci, którzy nie czytają nie mają po co tam zaglądać.

Z topoli u sąsiadów sypią się, fruwają białe kłaczki.
Z jednej strony podobają mi się topole a z drugiej - te kłaczki są wszędzie.

czwartek, 4 maja 2017

Można odetchnąć.

Majówka minęła.
Można odetchnąć.

Nie lubię majówkowego pędu, nakręcenia.
Tych koszmarnych kolejek w sklepach i krzykliwych reklam.
Nie robię gigantycznych zakupów jakby miała wybuchnąć wojna.
Nie grilluję, zbytnio mnie to nie interesuje i całkiem mi z tym dobrze.
"Kupuj kiełbaski i piwo [a potem biegnij po leki na zgagę i kaca]".
Ile majówek się tak kończy?

Przez ostatnich parę dni miałam nieco więcej czasu.

Nadrobiłam zaległości w czytaniu - książka zamiast grilla.

Notowałam pomysły do opowiadania na małych karteczkach.
Później starałam się posklejać te wszystkie myśli w całość.

Na TVP KULTURA obejrzałam film "Witaj smutku" z 1958 roku.
Te tzw. "stare" filmy mają swój specyficzny, trudny do uchwycenia urok.

Wyciągnęłam rower.
Mimo niesprzyjającej pogody mknęłam przed siebie na rowerze.

Opijałam się białą herbatą o smaku melona i śliwki.

I seans telefoniczny z pewną D.
Potrzebowała pomocy z opornym plikiem i zebraniem informacji do ważnego maila.

Te pierwsze dni maja minęły powoli, spokojnie.
Bez nastawiania się na cokolwiek i zbyt wielkich wymagań.

czwartek, 27 kwietnia 2017

Droga do zakupoholizmu.

Wciąż zadziwia mnie pewna X.
X. jest na prostej drodze do zakupoholizmu.
Wciąż szpera w Internecie, szuka nowych ubrań i okazji.
W tym tygodniu kurier przywiózł jej 2 paczki z ubraniami.
W jednej z tych paczek był żakiet za 200 zł przez Internet.
Okazało się, że coś jest jednak nie tak i ma być wymieniony.

Kupowanie ubrań przez Internet jakoś mnie nie przekonuje.
Wolę coś przymierzyć, dotknąć, zobaczyć jakie jest naprawdę.
Ubranie na fotografii może być zupełnie inne w rzeczywistości.

X. czasem wspomina o dalszym losie tych kupowanych ubrań w Internecie.
X. założy coś raz lub dwa, okazuje się, że ubranie jednak nie leży na niej idealnie.
I ona już tego więcej nie zakłada a dana rzecz wisi smętnie w nieskończoność w szafie.
Czasem X. daje to znajomej do poprawki a po poprawce i tak, mimo wszystko, już tego nie zakłada.
Może nie trzeba kupować żakietu za 200 zł w Internecie tylko iść do sklepu i coś dobrze dopasować? 
Do niczego to nie prowadzi - X. wydaje pieniądze na poprawki i wciąż szuka nowych, kolejnych rzeczy.

Mam w szafie o wiele mniej ubrań niż opisywana X.
Mam mniej rzeczy ale takie, które naprawdę noszę a ubrania pasują do siebie.
Nie kupuję ubrań w Internecie po to żeby je oddać albo szukać krawcowej i poprawiać.
Unikam sieciowych, znanych sklepów bo ubrania są nijakie, przereklamowane i kosztują dużo.
Płaci się za tzw. markę, że w sklepie jest elegancko a ekspedientka jest miła [bo to jej praca].
Nie muszę mieć szafy wypchanej ubraniami po kilkaset złotych, nie przechwalam się metkami.
Może nie trzeba kupować żakietu po 200 zł tylko iść do sklepu i coś dobrze dopasować?
Ostatnio wyszperałam porządny, wiosenny płaszczyk za 50 zł w ciuchlandzie.

piątek, 21 kwietnia 2017

Zniechęcenie.

Za oknem - szaro, zimno i wietrznie.
Opijam się ulubioną owocową herbatką.

Przeziębienie wciąż nie odpuszcza.
Wpadłam w jakieś koszmarne, chorobowe błędne koło.
Jedno przeziębienie mija a za moment łapię następnego wirusa.
Od miesiąca chodzę przeziębiona i coraz bardziej zmęczona.

Przez pewną G. któregoś dnia, może już niedługo, nabawię się ciężkiej nerwicy.
Mam dość jej zmiennych humorów, użalania się nad sobą, knucia i kombinowania.

Szukam choć odrobiny optymizmu ale jestem już chyba zbyt zniechęcona.

Z niecierpliwością obserwuję małe kiełki lawendy, którą zasiadłam jakiś czas temu.

W międzyczasie - czytam, trochę piszę, porządkuję.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Materiał na książkę.

"Nie przejmuj się, nie ma tu nic gorszego niż my sami."
[Tove Jansson - "Dolina Muminków w listopadzie"]

Ostatnio coraz gorzej śpię.
Często się budzę, zwłaszcza nad ranem i tylko się kręcę.
Może tak zaczyna się spirala zmęczenia i bezsenności?

Siedzę nad notesem żeby uporządkować dni i myśli.

Zajrzały dziś M., W., były J. i K. - herbatka, plotki.
Poprawiam sobie humor słuchając rozmów M. i K.
Chwilami myślę, że powinnam zacząć ich nagrywać.
Miałabym gotowy materiał na książkę "z życia wzięte".

Gdy ich słuchałam przypomniałam sobie o pewnym filmie.
Niedawno widziałam "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie".
Film wydaje się szaloną komedią omyłek, prawdą o nieprawdzie. 
Wszyscy kłamią a o pewnych rzeczach lepiej nie wiedzieć?

środa, 5 kwietnia 2017

Wciąż ... wolniej.

Kicham i kaszlę ... wciąż.
Wciąż a nawet jeszcze bardziej niż ostatnio.
Kaszel się do mnie przykleił i nie odczepia.

Chodzę, ciągle coś robię, mknę i przemykam.
Jak pamiętać o iluś tam sprawach jednocześnie?
I czasem na kilka minut uda mi się schować.
Wtedy ... mogę złapać oddech i wykasłać się.

Forsycja na działce zakwita.
To znak, że to już naprawdę wiosna.

Z ziarenek z torebek kupionych w sklepie zasiałam lawendę.
Teraz codziennie niecierpliwie oglądam i doglądam doniczki.
Bardzo jestem ciekawa czy wyrosną z nich lawendowe sadzonki.

piątek, 24 marca 2017

Zwolnione tempo.

Przeszłam się jednak do lekarza.
Przegrałam z przeziębieniem, zmęczeniem.
Snuję się po domu w dość zwolnionym tempie.
Dopiero teraz poczułam się całkiem bezsilna.
Biorę leki, mierzę ciśnienie i ... kicham.

J. podobno codziennie dopytuję się jak się czuję.
Skąd u niej taki przypływ martwienia się o mnie?

Co zrobić z tym czasem, który teraz mam?
Nadrabiam wreszcie zaległości książkowe.
Stosik z książkami nareszcie zaczął maleć.

A ja wróciłam do "Czekolady" Joanne Harris.
Film o tym samym tytule ma swój urok. jest optymistyczny.
Ja jednak bardziej wolę książkę, trochę bardziej niepokojącą.

Przy okazji drobnych porządków wyciągnęłam swoje stare dzienniki.
Ten pierwszy zeszyt, w którym zaczęłam pisać pod koniec 2 klasy liceum jest już nieco żółty na rogach.
Zaczęłam przeglądać, wczytywać się w kolejne notatki, które wydają się być jak z innej rzeczywistości.
To naprawdę byłam ja? Przecież to moje pismo, przypominają mi się jakieś sytuacje o których piszę.
Nie wiem warto wracać do tego było, czasem dość dawno temu, przecież nie zmienię tego ani siebie.
Zbyt żal wyrzucać mi tych zeszytów ale może powinnam schować gdzieś głęboko by nie stały się cicho tykającą bombą.

niedziela, 19 marca 2017

Może.

Może to przemęczenie.
Może to wiosenne przesilenie.
Może ciało wie lepiej niż umysł.
Może wie, że czas przestać się przejmować?
Zwłaszcza za innych skoro oni się nie martwią.
Chyba naprawdę już czas na długie wakacje.
Na to co odpuściłam bo są "ważniejsze sprawy".
Odłożyłam na "kiedyś" a teraz chcę odkurzyć.

Te bóle głowy, problemy z ciśnieniem.
Coraz bardziej, coraz mocniej i częściej.
Jeszcze jakiś czas temu nie działo się nic.
Rzadkie bóle głowy a ciśnienie nie szalało.
Szukam przyczyny bo chyba czas na zmiany.

piątek, 10 marca 2017

"... i to mnie właśnie uspokaja ..."

"Wszystko jest bardzo niepewne i to właśnie mnie uspokaja."
["Lato Muminków"] 

Łapię się czasem na myśli: jest zbyt pięknie, zbyt spokojnie.
Tylko czekać gdy skończy się to jakimś pięknym "wybuchem".
Kiedy zbyt długo jest zbyt spokojnie staję się niespokojna.

Dziwię się spokojowi, optymizmowi jaki towarzyszy pewnemu G.
Rozmawiając z G. zastanawiam się: "Jak on robi, że jest taki radosny?".
Nawet trochę mu zazdroszczę takiego zwykłego, prostego optymizmu.

Lubię słuchać przekomarzań K. i J. przy kawie/ herbacie.
Zwykle kończą się absurdalnym podsumowaniem.
Aż mam ochotę stworzyć zbiór "Wyjątki z K. i J."

niedziela, 5 marca 2017

Lekki optymizm.

Marzec zaczął się gradem i burzowym pomrukiwaniem.
Mimo wszystko marzec napawa mnie lekkim optymizmem.

Wyjątkowo lubię rześkie, marcowe poranki.

Wczoraj wyciągnęłam rower ze strychu.
Wyciągnęłam rower i mknę przed siebie.
Trochę wieje ale nie przeszkadza mi to.
Jadę wzdłuż lasu, ptaki się przekrzykują.
Niebo takie niebieskie aż prawie razi w oczy.

poniedziałek, 27 lutego 2017

"Co słychać?"

Parę dni temu na Facebooku napisał pewien A.
Zadał jedno z tych lakonicznych, irytujących mnie pytań: "Co słychać?" na które nie mam pojęcia co odpowiadać.
Słodzić ["ach i och, jest cudownie i wspaniale"] czy pisać prawdę ["trafiłeś na zły moment, jestem zmęczona i wkurzona"].
I czy kogoś kto zadaje takie pytanie obchodzi co napiszę, czy tylko cukierkowa wersja jest do przyjęcia prawdziwsza już mniej?
Czy obchodzi to tego A. skoro przypomina sobie pierwszy raz od zamierzchłych czasów i jedyne na co się wysila to "Co słychać"?
Jaka odpowiedź jest właściwa, może mam streścić te ostatnie parę lat od matury, kiedy ostatnio mieliśmy kontakt z prawdziwego zdarzenia?
Chodziliśmy do tej samej klasy w liceum ale od tamtej pory minęło ileś czasu a ja nie jestem już tą samą osobą co wtedy, którą zapamiętał A.

sobota, 18 lutego 2017

Podsumowanie tygodnia.

Pierwsze dni tego tygodnia - paskudne, męczące, nerwowe.
Kiedyś, może już niedługo, dostanę ciężkiej nerwicy przez pewną G.

Czwartek - wreszcie trochę spokoju.
Jadę do P. żeby się tam posnuć, pogoda piękna, prawie idylliczna.
I wreszcie mam czas na polowanie z aparatem fotograficznym.

Piątek okazuje się smętnie deszczowy a jadę do Kinoteki.
Staram się przypomnieć sobie kiedy ostatnio byłam w kinie.
Wybieram "To tylko koniec świata" w reż.Xaviera Dolana.

Do zaczytywania się: Kinga Choszcz i Radosław Siuda - "Prowadził nas los".

niedziela, 5 lutego 2017

Kot, P. i goście.

Piątek wieczorem.
W kuchni świeci się światło, uchylone okno, niech się jeszcze powietrzy.
Zaglądam do kuchni, na chwilę zatrzymuję się, stoję oko w oko z kotem.
Kotem - prawdopodobnie czyimś bo zadbanym, tłuściutkim i bliżej nieznanym.
Kotem, biało - czarnym, mocno futrzastnym, który siedzi na parapecie za szybą.
Kotem, którego zanęciło światło i zapachy dochodzące przez uchylone okno.
Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i za chwilę kot uciekł w ciemność wieczoru.
Dziś po południu - widzę, że ten sam kot krąży po naszym podwórzu.

Wczoraj na parę godzin pojechałam do miejscowości P.
P. niby [w miarę] dobrze znane, dość "oswojone" miejsce.
A mimo to przykro patrzeć jak staje się coraz bardziej zaniedbane.
Zaniedbane, ponure, obdrapane kamieniczki, okna zabite deskami.
Gdyby tylko komuś chciało się postarać, gdyby chciało się chcieć.
No właśnie - gdyby ... wtedy P. mógłby być ładnym miastem.

Dziś po południu - wpadają [spodziewani] goście.
Jest miło ale po ich wyjeździe padam ze zmęczenia.

A wieczorem zaczął prószyć śnieg.

czwartek, 2 lutego 2017

Znikanie.

 "... Jak mówiłam, zniknięcia się zdarzają. Ból staje się fantomowy, krew przestaje płynąć, a ludzie... Ludzie znikają. Tyle jeszcze mam do powiedzenia, bardzo dużo, ale zniknęłam ..."
["Chirurdzy" - Meredith Grey]

Luty wkradł się chyłkiem, tylnymi drzwiami.
Prawie niezauważalnie styczeń stał się lutym.

A dziś mgliście - i to bardzo, coraz bardziej.
Po południu szłam w popołudniowej mgle.
Mocnej, z niewyraźnym światłem ulicznych latarni.
Z mgły wyłaniały się postacie ludzi, samochodów.
Najpierw było słychać osoby, dopiero potem widać.
Pomyślałam: "Mogłabym zniknąć w tej dzisiejszej mgle".

sobota, 28 stycznia 2017

Doradzanie - po fakcie.

Wciąż obiecuję sobie: wolniej, mniej.
Wolniej bo biegam jak w kołowrotku.
Mniej bo za zbyt wiele bym się łapała.
Codziennie sobie o tym przypominam.

Męczą mnie bóle głowy.
Coraz częściej, coraz bardziej.

Czy to jakaś epidemia przeziębień?
Mam wrażenie, że wszyscy wokół chorują.

Gdy K. trafiła do szpitala wszyscy się nią zainteresowali.
Nagle sobie o niej przypomnieli, dopytywali co z nią.
Nagle wszyscy zaczęli robić smutne miny, doradzać.
I mówić: "Ostatnio źle wyglądała, za dużo pracowała".
Wcześniej te same osoby nie chciały tego zauważać.

Stosik z książkami powoli i systematycznie - maleje.
Skutecznie "przedzieram" się przez książkowe zaległości.

wtorek, 17 stycznia 2017

Śniegowato.

Wczoraj późnym popołudniem szłam na pocztę.
Padały kłębiaste kłaczki śniegu - gęsto i mocno.
Idąc ulicą miałam wrażenie niemal klaustrofobiczne.
Tylko ja i całe mnóstwo padającego śniegu wokół mnie.

Wciągnęłam się w 4 sezon serialu "Sherlock".

Na "tapecie", do czytania - literatura skandynawska.

Mam pomysł na nowe opowiadanie.
Trochę niespodziewanie, zaskakująco.

wtorek, 10 stycznia 2017

Metoda małych kroczków.

Zimno, mroźnie.
Jak dla mnie - jak za zimno.
Z utęsknieniem czekam na wiosnę.
Marzec - to już brzmi optymistyczniej niż styczeń.

Snuję się z bólem głowy, niewyspaniem i zmęczeniem.
Czekam na zmianę aury za oknem lub na zmianę wszystkiego wokół.
Mam ostatnio wrażenie, że nad niczym nie jestem w stanie zapanować.
Co najwyżej, może, nad filiżanką herbaty, którą trzymam akurat w ręku.
Coraz bardziej dojrzewam do tego, że muszę coś zmienić w otoczeniu.
Nawet bardzo małymi kroczkami.