wtorek, 29 grudnia 2020

Prawie jak przedwiośnie.

Nie umiem odnaleźć się w tym grudniu.
Są dni, które wyglądają jak przedwiośnie.

Dni mijają podobnie do siebie.
Dużo spacerów, dużo czytania.
 
Z plusów - mam kilka pomysłów na nowe opowiadania.
Słucham skrawków czyichś historii, przelotnych rozmów. 
Zapamiętuję te ulotności, rozmowy - wydają się najciekawsze.
Robię trochę notatek, staram się pisać coś konkretniejszego.

W pracy zabieganie - jak zwykle przed końcem roku.
Wkurzanie się i przekleństwa G. chyba już na nikim nie robią wrażenia.
G. przyzwyczaiła wszystkich do chaosu i nieprzewidywalnego zachowania.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Dżdżysta zima i porządki.

Choć zima jest już jedną nogą w kalendarzu to za oknem jest dżdżysto i mglisto.
Kiedyś uważałam, że śnieg powinien padać między 24 grudnia a 1 stycznia.
Nie lubiłam zimy, mrozów ani śniegu [a może bardziej - odśnieżania podjazdu].
Teraz, gdy pojawia się śnieg, staje się rzadką widzianą, niespotykaną atrakcją.

Parę dni temu niespodziewanie zadzwonił do mnie J.
Robił w domu przedświąteczne porządki, miał pudło książek do oddania.
Szkoda mu było je wyrzucać a pamiętał, że lubię dawać rzeczom drugie życie.
Książki trafiły na jeden z portali ogłoszeniowych, gdzie kuszą kupujących przez Internet.


środa, 16 grudnia 2020

Przemykanie i umykanie.

Przemykają i umykają mi grudniowe dni.
 
Mimo wszystko - staram się łapać drobnostki.
Jakaś przelotna rozmowa, zasłyszany skrawek czyjejś historii.
Czasem coś notuję, czasem zapamiętuję to co intrygujące.
Jak spróbować opisać, zebrać właśnie te drobnostki?

Nie mogę pozbyć się z myśli A., mojej prababki.
Obchodziłaby dziś swoje 128 urodziny.
[Ale przecież nikt nie żyje tak długo].
A prababka zmarła na serce w 1947.
Zostało po niej kilka zdjęć i skrawki opowieści.
Miała 4 córki, 2 mężów [drugi był młodszy od niej].
I jak na tamte czasy - była bardzo przedsiębiorcza.

Do podczytywania: książki - reportaże Mariusza Szczygła.

środa, 9 grudnia 2020

Wietrznie.

Grudzień zaczął się wietrznie.
Mimo wszystko codziennie wyprowadzam się na spacer.
 
W piątek - spotkanie z dawno nie widzianą B.
 
Przelotnie widziałam się z K. i K.
Ona - miła, on - trudny w rozmowie.

W pracy - skrajności.
Od zbytniego zabiegania do spokoju.
 
Do oglądania: "Saga rodu Forsythe'ów" na TVP KULTURA.

poniedziałek, 30 listopada 2020

Śniegowato i ciśnienie.

W sobotę po południu prószył pierwszy, lekki śnieg.
 
W niedzielę dopadł mnie paskudny, ciśnieniowy ból głowy ból głowy.
Choć rzadko mi się to zdarza - zdecydowałam się na popołudniową drzemkę.
 
Dziś rano, wyglądając przez okno, znów dostrzegłam śnieg.
Prószył w nocy, nad ranem, na trawnikach - zostawił cienką, białą pokrywę.

W ciągu dnia - znów ból głowy, ciśnieniowy, męczący przelotnie, falowo.
 
Do podczytywania: książki i reportaże Olgi Gitkiewicz: "Nie hańbi", "Nie zdążę".

wtorek, 24 listopada 2020

Jednostajne ciepełko.

Dni zlewają się w ciąg podobnych do siebie poranków czy wieczorów.
Jest spokojnie, to takie powolne, wręcz nudne i jednostajne ciepełko.
Czasem pojawiają się drobne irytacje ale ogólnie nie mogę narzekać.
Wiem, że to pewnie przejściowe, za długo nie może być miło i cudownie.

poniedziałek, 16 listopada 2020

Spacerowanie.

Po południu idę na dłuższy spacer.
Nie ma 17.00 ale robi się już ciemno.
Idę bulwarem nadrzecznym, mijam plażę miejską.
Wiosną, latem to miejsce kwitnie życiem towarzyskim.
W listopadzie od dawna budki i bary są pozamykane. 
Wypożyczalnie sprzętu wodnego itp. też są nieczynne.
Letnia intensywność nad wodą - zamiera jesienią, zimą.
Przemykają nieliczni spacerowicze wyprowadzający psy.
Jest ciszej, spokojniej, luźniej i zupełnie inaczej niż latem.
Latarnie świecą się mdłym, pomarańczowym światłem.
Rzekę bardziej słyszę niż widzę choć wiem, że tam jest.
Słyszę pluskanie wody, kołysanie się niewielkich łódek.
Drugi brzeg rzeki też tam jest, bardziej wiem to niż widzę.
Po drugim brzegu świecą się nieliczne światła z domów.
Po drugim brzegu są wsie, mniej domów, lasy, jest ciemniej.

sobota, 7 listopada 2020

Z małych zachwytów.

 Z dzisiejszych małych zachwytów:
-kupka książek przyniesionych wczoraj z biblioteki,
-herbata pomarańczowo - cynamonowa w ulubionym kubku,
-przelotny zapach wilgotnych,opadłych na ziemię liści gdy szłam na spacer,
-trafienie na odcinki nowej wersji serialu "Wszystkie stworzenia duże i małe".

wtorek, 3 listopada 2020

Spacerowe podglądanie.

Popołudniami chadzam na spacery. 
Idę przez osiedla domków jednorodzinnych. 
Jest już szarówka, robi się coraz ciemniej.
Wszystko kryje się w świetle ulicznych latarni.
I palą się światła w kuchniach, salonach.
A ja zerkam przelotnie w kolejne okna.
Zaglądam na kilka sekund do czyjegoś świata.

środa, 28 października 2020

Zmęczenie.

Nie mogę przestawić się po niedzielnej zmianie czasu.
Nie mogę spać, kręcę się, budzę - jak się okazuje zbyt wcześnie.

Więcej czytam, spaceruję, łapię drobnostki.
Odrywam się od pewnych osób i kontaktów.

czwartek, 22 października 2020

Dokuczliwości po rowerowe.

Przewróciłam się na rowerze, jechałam leśną, wąską dróżką.
Na zakręcie nie zauważyłam korzenia od przewróconego blisko drzewa.
Zadrapanie na palcu dłoni, zdarta skóra na łydce, ból barku i ramienia.
Próbowałam jeszcze utrzymać równowagę zanim się przewróciłam.
Bark i ramię dokuczają najmocniej, rower - nie ma ani zadrapania.
A ja musiałam się pozbierać z ziemi i jakoś wrócić do domu.

Wczoraj i dziś - słoneczna, październikowa pogoda kusiła do wyjścia na rower, na spacer.
Z małych zachwytów - jak opisać niektóre drzewa gdy miesza się na nich czerwień, żółć, zieleń?

Do podczytywania: Iza Michalewicz - "Życie to za mało. Notatki o stracie i poszukiwaniu nadziei".

niedziela, 18 października 2020

Ulubione słowo.

W tym tygodniu słowo "frustracja" stało się moim ulubionym słowem.
Tak się czuję i mogłabym frustrację odmieniać przez przypadki.
 
Irytująca jest pewna G., która chciałaby komuś "zrobić dobrze" a wychodzi dziwnie i nie tak jak powinno.

Pogoda - wietrzna, pochmurna, dżdżysta.
Mimo wszystko - wychodzę na długi spacer.
Siłując się z wiatrem próbuję się uspokoić.

piątek, 9 października 2020

Wolniejsze tempo.

Przeziębienie wymusiło na mnie wolniejsze tempo, odpoczynek, zadbanie o siebie.
Do złości doprowadza mnie coraz bardziej absurdalny system panujący w przychodniach.
Jak ma leczyć się pacjent u lekarza pierwszego kontaktu jeśli tele - porada staje się kpiną?

Kilka wolniejszych, spokojniejszych dni gdy nagle mam więcej czasu niż zwykle.
I jakoś nie umiem odnaleźć się z tym czasem, kręcę się, porządkuję, trochę czytam, próbuję odpoczywać, kaszlę, męczy mnie ból głowy.
Na TVP KULTURA przez kolejne trzy dni lecą "Trzy Kolory" Kieślowskiego, największy sentyment mam do "Niebieskiego".

niedziela, 4 października 2020

Przeziębienie.

Przeziębiłam się plus problemy z zatokami.
Może trochę sama się do tego przyczyniłam.
W nawale zajęć straciłam poczucie czasu.
Nie dostrzegłam, że wrzesień zmienia się w październik.
Mimo coraz chłodniejszych dni za lekko się ubierałam.
Aż któregoś wietrznego dnia przemarzłam na przystanku autobusowym.
Efekt - katar, paskudny, zatokowy ból głowy, fatalne samopoczucie.
I uświadomienie sobie, że już czas wyciągnąć jesienne swetry i buty.

niedziela, 27 września 2020

Smętne wydanie jesieni.

Chyba już dawno nie byłam tak bardzo zmęczona wrześniem. 
Niestety, pod wieloma względami, październik nie zapowiada się lepiej. 
 
Dzisiejsza pogoda - taka jesień w smętnym wydaniu - pochmurno, wilgotno, wietrznie. 
Udało mi się przemknąć na krótki spacer, popadywała prawie mżawka, nazbierałam kasztanów. 
 
K. ma nawrót nowotworu. 
K. jest realistą, nie ma żadnych złudzeń ani nadziei. 
Sam stwierdził, że teraz to ten guz już go wykończy. 
Nie chce chemii ani operacji "wycinających" go po kawałku.
Jest zadowolony ze swojego życia, mówi, że nie wiele do stracenia.
Czy jest mu łatwiej jeśli pogodził się z takim stanem rzeczy? 
 
Do podczytywania: Beata Kost - "Kobiety ze Lwowa".

poniedziałek, 21 września 2020

Zmęczenie.

Od zeszłego tygodnia męczą mnie nieustanne bóle głowy. 
Jeszcze trochę i chyba przestanę zwracać na to uwagę. 

Czuję się zmęczona, energia już dawno ze mnie wyparowała. 
A może to skumulowane wszelkie nerwowe sytuacje. 

Wczoraj - niespodziewany najazd rodziny S. 
Szalone pomysły, niespodzianki i naloty - tylko w ich wydaniu. 
Czy ktoś, oprócz nich, wpada bez uprzedzenia w odwiedziny? 

Do podczytywania: Wojciech Orliński - "Lem. Życie nie z tej ziemi".

niedziela, 13 września 2020

Wypatrywanie jesieni.

Choć to wrzesień jest jeszcze lato w kalendarzu. 
Prognozy pogody zapowiadają całkiem upalne i słoneczne dni.
A mimo to, jakby na przekór, poranki są przenikliwie chłodne, czasem mgliste. 
A ja zbieram kasztany, wypatruję nitek babiego lata i dostrzegam klucze gęsi na niebie. 
Odkryłam, że kwitnące o tej porze na żółto kwiaty mają cudownie zaskakującą nazwę: nawłocie.
Mijam je czasem gdy jadę rowerem polnymi dróżkami czy przez osiedla domków jednorodzinnych. 
Chyba przestawiłam się już na jesień, jak dostrzec lato, które nie postawiło "kropki nad i"? 
 
Do podczytywania: Susan Vreeland - "Dziewczyna w hiacyntowym błękicie" i Tracy Chevalier - "Dziewczyna z muszlą".

niedziela, 6 września 2020

Początki.

"Wszystko jest wciąż takie samo. Te same twarze, te same rozmowy. Wiem, co ludzie mają do powiedzenia, zanim jeszcze otworzą usta. Praca, jedzenie, spanie, praca, jedzenie, spanie. Widzę przed sobą dni podobne do siebie jak dwie krople wody. 
Pewnie, mógłbym zamieszkać w innym mieście: Nowym Jorku lub Paryżu, i zacząć wszystko od nowa. Znów życie byłoby piękne i ciekawe ... przez chwilę. I co dalej? Znów przeprowadzka? Znów miłość ...?" ["Przystanek Alaska" - Chris Stevens]

Wrzesień zaczął się mglisto i dżdżysto a nawet burzowo.

Wrzesień zaczął się najdziwniejszym rozpoczęciem roku szkolnego jaki widziałam.

Mam poczucie, że kręcę się w kółko. 
Wciąż zajmuję się tymi samymi sprawami. 
Wciąż mijam tych samych ludzi, rozmowy są miałkie. 
I tak codziennie, niezauważalnie - mijają dni.
Dni mijają na mało istotnych drobnostkach.
Rutyna wciągnęła mnie w swoje macki.

środa, 26 sierpnia 2020

W poszukiwaniu straconego spokoju.

Pilnie poszukuję spokoju.
Nie mogę pozbyć się frustracji.
Światełka na horyzoncie - brak.
Może powinnam podziękować J.
Bo m. in. J. przyczynia się do mojego niepokoju.
Zastanawiam się - jak długo będę ćwiczyć cierpliwość?

piątek, 14 sierpnia 2020

Różności.

Zadziwia i zaskakuje mnie pewna J.
J. jest osobą o trudnym charakterze.
Jednocześnie ma przebłyski spokoju.
To ruletka - w jakim nastroju jest dziś J.?
J. jednego dnia potrafi kogoś zbesztać, następnego - być zaskakująco miła.
Zastanawiam się co w niej "siedzi", ma problemy z którymi sobie nie radzi.

Przyjazd rodziny S.
Tylko 2 dni i aż 2 dni.
Nie znam innych osób, które byłyby równie absorbującymi i wymagającymi gośćmi jak oni.
 
Wybrałam się do kina na "Włoskie wakacje".
Wiem, że to nie jest film wybitny ani ambitny.
Mimo przewidywalnego schematu film ma urok.
I te toskańskie pejzaże!

Idealne miejsce na wycieczkę na jeden dzień? Płock.
ZOO jest bardziej kameralne od tego warszawskiego.
I po co jechać do Sopotu jeśli molo jest też w Płocku?
Muzeum Secesji zachwyca, nie chciałoby się stamtąd wyjść.
Muzeum Mazowieckie zaskakuje działem o Azji buddyjskiej.
A panie w muzeum - stęsknione za ludźmi, bardzo chętne do rozmowy.

Do podczytywania - powieści James Herriota z serii "Wszystkie stworzenia duże i małe".

niedziela, 2 sierpnia 2020

Idyllicznie.

Sierpień zaczął się nagle, niespodziewanie.
Głową i duchem zostałam jeszcze w lipcu.

Ostatnie dni minęły spokojnie, niemal idyllicznie.
Aż bałam się tego poczucia - jest za spokojnie, za pięknie.
A może nie powinnam się tego bać, nie wpadać w czarnowidztwo?

Pewna K. - zaskakiwała mnie dość pozytywnie.

Dziś jeszcze spotkanie z inną K.

Pewna E. jest miła, pomocna ale z drugiej strony jest nieco natrętna.
E. jest nieprzewidywalna, nieco męczy i przytłacza jej gadatliwość.
Czasem zastanawiam się czy jej entuzjazm kiedykolwiek się wyczerpuje.
Gdy okaże się jej zainteresowanie bez końca będzie dzwonić, pisać sms.

niedziela, 26 lipca 2020

Podróżne zachwyty i rozczarowania.

Ten tydzień minął mi nieco "w drodze".
Tydzień minął mi na podróżach małych i dużych.

Czasem okazuje się, że te dalsze podróże rozczarowują.
Im bardziej są wyczekane, im dalsze tym oczekiwania rosną.
A na miejscu może okazać się zwyczajnie, że nie było na co czekać.
I niepodziewanie okazuje się, że te bliższe podróże są bardziej niezwykłe.
Wcale nie trzeba jechać daleko by się zachwycić, wystarczy zajrzeć za róg.

niedziela, 19 lipca 2020

Próby pisania.

Zaniedbałam pisanie.
Próbuję pisać.

Czuję się zmęczona innymi ludźmi, ich obecnością, chceniem czegoś.
To moment gdy zaczynają przytłaczać mnie cudze sprawy i historie.

Wizyta W. i K. - jeden weekend i kolejny - znów oni.
To trudni, wymagający goście przy których trzeba "skakać".
I całe szczęście, że jest już po wyborach prezydenckich.
Może wreszcie, że K. przestanie wciąż bredzić o polityce.

Na 2 dni przyjechali też W. i J.

Dziś po południu w odwiedziny przyszła E.
E. na pierwszy rzut oka jest radosna, może nieco krzykliwa.
Pod tą jej niekończącą się wesołością kryje się wiele problemów.

Pewna G. jest zaskakująco, a jednocześnie niezmiennie, bezczelna.

Któregoś dnia pojechałam do P., do miasta w którym niby nie mam już czego szukać.
Może tylko ulotnej inspiracji, spokoju gdy zaglądam w spokojne uliczki pełne przydomowych ogródków.

Pojechałam też do W.
Niby co może zaskoczyć w miejscu, które widziało się dziesiątki razy?
Staram się odkrywać to na co do tej pory nie zwracałam większej uwagi.

Mam wrażenie, że im więcej mam czasu tym bardziej mi go brak.

czwartek, 9 lipca 2020

Łapanie chwil.

Kilka dni temu - spotkanie z S. i jej kilkuletnim synkiem.
S. jest rozsądna, można porozmawiać z nią o wszystkim.
Spotykamy się zbyt rzadko, za często rozmawiamy w przelocie.

Dni mijają szybko, zbyt szybko.
Próbuję zatrzymać dni, złapać chwile.
Próbuję uporządkować myśli, notatki.

Skupiam się na drobnostkach.
Staram się żeby czas nie przeciekał mi na tym co mało ważne.

środa, 1 lipca 2020

Męczący tydzień.

Mam wrażenie, że ten tydzień jest męczący i trwa stanowczo zbyt długo choć jest dopiero środa.

Kilka dni temu umarł X.
To była zaskakująca, niespodziewana informacja.
Czyjaś śmierć rzadko kiedy bywa spodziewana.
X. długo chorował ale nie był obłożnie chory.
Nie aż tak by zaskoczyć swoją śmiercią.

Problemów okulistycznych ciąg dalszy.
Byłam na kolejnej wizycie u okulistki
Ta wizyta mocno mnie rozczarowała.
A raczej - rozczarowujące było zachowanie lekarki.
Zamiast zająć się problemem lekarka zasypała mnie próbkami leków.
Gdy potem przejrzałam próbki - okazały się przeterminowane, wyrzuciłam je.

Nie mogę nadziwić się pewnej K., coraz mniej rozumiem jej motywacje i zachowanie.

środa, 24 czerwca 2020

Trzymanie się pecha.

Ostatnio mam wrażenie, że trzyma się mnie pech.
To nie są ogromne sprawy, raczej drobnostki.
Ale właśnie może te drobnostki są najgorsze.

Pewna J. staje się coraz bardziej trudna, nieznośna.

Coraz częściej myślę o zmianach - dużych i radykalnych.
Ale czy to dobry czas na zmiany, jakiekolwiek by nie były?

Dni mijają deszczowo i burzowo.

niedziela, 14 czerwca 2020

Skrajności.

Czerwiec, póki co, okazał się upalny i burzowy.

Parę dni temu - spotkanie z K, która jest miła, uczynna ale też chaotyczna, postrzelona.
Pod tym jej "postrzeleniem" kryje się wiele problemów z jakimi od paru lat zmaga się K.
Chwilami nie wiadomo jak rozmawiać z K. - każdy temat jest trudny, drażliwy, grząski.
K. na pozór wydaje się radosna, gadatliwa ale dłuższe spotkanie z nią, niestety, nieco męczy.
K. jest sztucznie radosna, jest skrajna i niewiele wystarczy by od euforii wpadła w histerię.

Do podczytywania: Mariusz Szczygieł - "Osobisty przewodnik po Pradze" i Anda Rottenberg - "Proszę bardzo".

sobota, 6 czerwca 2020

Sentymenty i absurdy.

Czerwiec zachwyca rozkwitającym jaśminem.

Do podczytywania: Mariusz Szczygieł - "Nie ma".

TVP KULTURA wczoraj miło zaskoczyła mnie biograficznym filmem "Maudie" o malarce Maud Lewis.
W Internecie natknęłam się na "Wysoką dziewczynę" [smutny, wyczerpujący film o przyjaciółkach z Leningradu tuż po II wojnie światowej].

Przed południem wybrałam się dziś do P.
Za każdym razem gdy stamtąd wracam mam wrażenie, że miasto marnieje, nie rozwija się tak jak mogłoby.
Zupełnie jakby władzom nie zależało na niczym innym oprócz ściągania dużych sieci marketów.
A ja wciąż mam sentyment do niektórych zakątków i uliczek w tym mieście.

Żeby nie było zbyt miło męczyły mnie ostatnio problemy z ciśnieniem.
To zadziwiające i niezrozumiałe co dzieje się ze służbą zdrowia [bo dzieje się dziwnie i źle].
Ludzie mogą kłębić się w sklepach, przesiadywać w kawiarniach i nikomu to zbytnio nie przeszkadza.
Gdy potrzeba dostać się do lekarza można porozmawiać z nim przez telefon a zasady w przychodni sięgają absurdów.

poniedziałek, 25 maja 2020

Maki, rumianki i chabry.

W weekend spotkanie rodzinne.
Każda osoba pojedynczo jest miła, można porozmawiać.
Razem, w grupie, ten hałaśliwy tłum jest nie do zniesienia.

Ostatnio mam nieco więcej czasu i staram się "wyciskać" z tego czasu jak najwięcej.
"Wyciskam" na to co ważniejsze, sensowne - zmiany we mnie są powolne, drobne ale są.
To, co mało istotne już dawno, niemal niezauważalnie, małymi kroczkami odłożyłam na bok.
Dopiero teraz, już bardziej wyraźnie widzę to czym przestałam się zajmować, przejmować.
I sama się sobie dziwię - po ja się tak denerwowałam, tymi, w gruncie rzeczy, banałami?

Zakwitają polne maki, rumianki i chabry.
A do wazonu wstawiłam konwalie.

piątek, 22 maja 2020

Zachwyty i nieznośność.

Z małych zachwytów:
-obejrzałam filmy dokumentalne: "Kraina miodu","Stroiciel Himalajów",
-jest jeszcze za wcześnie by zakwitł jaśmin ale wynalazłam herbatę jaśminową.

Ale, żeby nie było zbyt cudownie, kilka osób jest całkiem męczących, nieznośnych.
Zawsze te same osoby, zawsze wywołują wokół siebie zbyt wielkie zamieszanie.

sobota, 16 maja 2020

Czy pech chadza stadami?

Czy pech chadza stadami?
Ten tydzień był trudny, wyczerpujący.
Pech pojedynczy to zdecydowanie za mało.
To było stado złych zbiegów okoliczności.

niedziela, 10 maja 2020

Wymagania od maja.

Idealnie błękitne niebo.
Słońce grzeje w twarz.
Lekki, ciepły wiatr.

Wybieram się na długą trasę rowerową.
Jest coraz bardziej zielono, wiosennie.
Bzy kwitną i pachną oszałamiająco.

W ogrodzie rozsiadam się z książką.

Czego chcieć więcej od maja?

sobota, 2 maja 2020

Chodząca frustracja.

Maj zaczął się pochmurnie, z popołudniowo - wieczornym deszczem.
A dziś rano można zgubić się w gęstej, sinej mgle.

Pewna K. wciąż mnie zadziwia, jest kimś trudnym do rozgryzienia.
K. sprawia wrażenia najbardziej zajętej, zapracowanej osoby na świecie.
Nikt tak bardzo nie przejmuje się pracą jak ona, nikt nie pracuje tak dużo.
I tylko ona jedna na świecie ma problemy w pracy i osobiste, zawsze ma "pod górkę".
Też się czymś przejmuję, nie zawsze się uśmiecham, bywam zaganiana - tak samo jak K.
Ale patrząc na nią można pomyśleć, że praca, problemy milionów ludzi to bagatela przy K.
Patrząc na nią zaczynam żałować, że jednak się uśmiechnęłam, że może za mało czymś się martwię.
Bo K. jest sfrustrowana, niewiele mówi, jeszcze mniej się uśmiecha i chodzi usztywniona jakby połknęła kij.
I też nie lubię ludzi, którzy są wiecznie rozbawieni cokolwiek by się nie działo bo nie da się być wiecznie wesołym.
Mimo wszystko, staram się szukać czegoś optymistycznego choć może powinnam dawno dać sobie z tym spokój.
I choć w gruncie rzeczy mamy z K. sporo punktów stycznych to trudno nam się spotkać i porozumieć, trochę szkoda.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Na pozór.

Na pozór dni mijają na drobnostkach.
Dni mijają wolniej, spokojniej, inaczej.
Ale nagle mam czas na to co odkładałam od zbyt dawna.
Nie narzekam, nie panikuję, wbrew czarnym opiniom szukam optymizmu.
A gdy przyjeżdżam do C. mam więcej czasu, możliwości na rozmowę.

niedziela, 19 kwietnia 2020

Wiosna.

Wiosna nic sobie nie robi z wirusów i innych problemów.
Przepięknie kwitną forsycje, magnolie czy drzewka owocowe.

Nie oglądam już serwisów informacyjnych, nie przeczesuję Internetu.
Dziennikarze czy eksperci, jakby specjalnie, straszą złymi danymi, sieją panikę.
Im większe i szokujące nagłówki artykułów, pasków informacyjnych tym lepiej?

środa, 8 kwietnia 2020

Po kawałku

Kwiecień zwykle wydawał mi się rozmyty, nijaki.
Gdzieś pomiędzy przedwiośniem marca a pełną, majową, wiosną.

Nie mogę się w ostatnim czasie zmobilizować do pisania.
Dni coraz bardziej, niebezpieczniej, wydają się podobne do siebie.
Jak wysupłać istotne sprawy czy choćby drobnostki z codzienności?
Próbuję pisać, notować cokolwiek, nawet po kawałku, na wyrywki.

Do zaczytywania się: biografia Karen Blixen napisana przez Judith Thurman i "Listy z Afryki 1914 - 1931" samej Blixen.

Pokusiłam się nawet by ponownie obejrzeć "Pożegnanie z Afryką".
Film ma urok, jest sielankowy, to cudowne, idylliczne wyobrażenie o Afryce.
Film, którym zachwycałam się jako nastolatka i został mi dla niego jakiś sentyment.
Im bardziej zagłębiałam się w biografię Blixen tym więcej było tego odarcia z magiczności jej powieści czy filmu.

niedziela, 29 marca 2020

Pokręcenie i niepewność.

Marzec wydaje mi się pokręconym, podstępnym miesiącem.
Marzec kusi wiosną, słońcem grzejącym coraz mocniej w twarz.
Ściągamy czapki zapominając o przymrozkach czy zaskakującym śniegu.

Zagłębiałam się ostatnio w twórczości Virginii Woolf.
Czytałam jej dzienniki, listy, "Własny pokój", "Eseje wybrane".

W zeszłą sobotę - pogrzeb w rodzinie J.
Garstka osób, krótka msza, cmentarz.
Pogrzeb jeszcze "zdążył się odbyć".

Kilka dni później zaskoczyła mnie informacja o kolejnej śmierci.
J. podchodzi z dalszych okolic a przy obecnych zaostrzeniach - nikt ze znajomych nie wybierał się na pogrzeb.
Mam wrażenie, że w marcu, wraz ze śmiercią pewnej M., zaczęła się seria pogrzebów, co kilka dni umierał ktoś kolejny.

Jest w marcu coś niejednoznacznego, niepewnego.
I tylko pewna G. jest bezczelna "jak zawsze", że bardziej się "nie da".

czwartek, 19 marca 2020

Ulubiony dom.

Dużo spaceruję i czasem specjalnie tak idę aby minąć pewien dom.
Dom jednorodzinny i ogród - wszystko wydaje się architektoniczną perełką.
W tym domu każdy element jest na swoim miejscu, jest idealne, wpada w oko i pamięć.
Spaceruję o różnych porach, czasem popołudniami, gdy świecą się już światła w oknach.
Zwalniam wtedy krok i zaglądam wtedy w okna podglądając - jak dom wygląda wewnątrz.
Nie znam ludzi, którzy tam mieszkają choć czasem widzę ich w oknie a samochód stoi na parkingu.
Czy bezczelnością byłoby zapukać do ich drzwi, powiedzieć: "Jestem zachwycona waszym domem. Czy mogę go zwiedzić? Czy mogę tu zamieszkać?".

niedziela, 15 marca 2020

Tęczowo.

W ostatnich dniach coraz trudniej o coś pewnego, stałego.
A ja, może naiwnie, szukam stałego punktu odniesienia.

W piątek po południu gdy wracałam do domu - mały zachwycik.
Na niebie widać ogromne, sine chmurzyska z których leje deszcz.
Z boku te chmurzyska zaczynają się przecierać, pojawia się słońce.
Na niebie pojawia się tęcza - ogromna, o intensywnych kolorach.
Za chwilę obok niej pojawia się nieco słabsze pasmo drugiej tęczy.
Czy umiemy zachwycać się jeszcze czymś tak nietrwałym?

Porządkuję.
Spaceruję.
Więcej czytam.

piątek, 6 marca 2020

Wyczerpanie i sentymenty.

Ten tydzień był męczący, wyczerpujący.

Chwilami miałam wrażenie, że ludzie robią się jacyś dziwni.
Tacy nakręceni – aby tylko wyśmiać, pokłócić się, zalać jadem.

Wybrałam się wczoraj jeszcze na spacer przed 18.00.
To już ta pora, kiedy zaczynała robić się szarówka, niebo ciemniało.
W domach zapalane są światła a ja mogłam zaglądać w czyjeś okna.
Szłam spokojną okolicą a uliczki wydawały się senne, nierealne.

Wracam do lektury „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa.
Na półce, wśród innych książek, stoi kieszonkowy egzemplarz Czytelnika z 1973 roku.
Okładka jest płócienna, zniszczona, kartki tak sztywne, że można przeciąć sobie palec.
To taka książka [i egzemplarz] którą czyta się z sentymentem, aż „do zaczytania”.

poniedziałek, 2 marca 2020

Powody.

"Bo nigdy nie myślisz, że ostatni raz jest ostatnim razem. Myślisz, że będzie więcej. Myślisz, że masz wieczność ale nie masz. Potrzebuję znaku, że coś się zmieni, potrzebuję powodu żeby iść dalej. Potrzebuję jakiejś nadziei".
["Chirurdzy"]

Marzec – to brzmi o wiele optymistyczniej niż styczeń czy luty.
Marzec może kusić przedwiośniem, chęcią by wyciągnąć rower.

Wybrałam się wczoraj do kina na „Małe kobietki”.
Film w którym niemal każde zdanie to pochwała feminizmu.
A jednocześnie film ma urok, dbałość o szczegóły, drobiazgi.

Zastanawiam się po co niektórzy ludzie przychodzą do kina [wciąż się dziwię].
Wczoraj, na seansie, widziałam i słyszałam 3 młode kobiety w moim rzędzie.
Przez połowę filmu opijały się kawą, colą i objadały popcornem, chipsami.
Nie jestem pewna – czy przyszły obejrzeć film czy najeść się, napić i „jakoś” spędzić wolny czas?

Od dłuższego czasu źle śpię.
A właściwie spać nie mogę.
Ostatnio budzę się już przed 5.00.
Czuję się coraz bardziej wyczerpana.

Zmarła M.
Od kilku miesięcy wyniszczał ją nowotwór.

czwartek, 27 lutego 2020

Balansowanie na granicy.

Czuję się przytłoczona czyimiś sprawami, problemami.
W tym tygodniu nasłuchałam się zbyt wielu ponurych historii.
Mam wrażenie, że to czasem jest to balansowanie cienkiej na granicy.
Jak wysłuchać kogoś a jednocześnie nie dać się wciągnąć w czyjeś problemy?
Jak nie przeżywać, aż za bardzo czyichś problemów chcąc komuś pomóc, doradzić?
Gorzej, gdy do tego wszystkiego jakaś osoba zachowuje się jak wampir emocjonalny.

wtorek, 18 lutego 2020

Oderwanie się od rzeczywistości.

Kilka ostatnich dni było intensywnych.
Ale takich intensywnych - pozytywnie.
Trochę innych niż zwykle, niż co dzień.
Trochę oderwałam się od rzeczywistości.
Udało mi się załatwić to co zaplanowałam.
Ale i znalazłam czas żeby zwolnić tempo.

Wybrałam się wczoraj do Kinoteki na "Judy".
Smutny film o wyrzeczeniach, cieniach wielkiej sławy i kariery.
Wychodząc z sali kinowej widziałam sporo zapłakanych osób.
I chyba Renee Zellweger wreszcie trafiła na idealną rolę dla siebie.

sobota, 8 lutego 2020

Zmęczenie.

Czuję się wyjątkowo zmęczona tym tygodniem.

W poniedziałkowy wieczór odbieram ze stacji PKP J. i W.
Zatrzymują się na nocleg, opowiadają o swoim wyjeździe.
Interesują ich tylko złote klatki, drogie wyjazdy all inclusive.
J. i W. uparcie, wciąż, jeżdżą w te same, znane już  miejsca.
Wrócili z kolejnego wyjazdu na Wyspy Kanaryjskie.

W środę po południu, na kilka godzin, przyjechała B.
Udało jej się wyrwać z domu, spokojnie posiedzieć i porozmawiać.
B. ma mocno schorowanego syna, który wysysa energię z całej ich rodziny.
Sytuacja jest zapętlona a oni nie przyjmują do wiadomości, że będzie gorzej a nie lepiej.

W czwartek wpada T. skonfigurować laptop.
Schodzi się długo, T. kończy wszystko dopiero po 23.00.

Problemy ze zdrowiem M. - są niekończące.
To przygnębiające, że jest z nią coraz gorzej.

Nieróbstwo pewnej D. przechodzi wszelkie granice.
Zastanawiam się jak D. potrafi aż tak niczym się nie przejmować.

Powolutku wygrzebuję się z przeziębienia.
Zatoki, w końcu, przestają męczyć [a przynajmniej - póki co].

Ostatnio czytam sporo książek - reportaży.
Beletrystyka coraz bardziej mnie męczy, irytuje.

piątek, 31 stycznia 2020

Ze styczniowych drobnostek.

Zima w styczniu nie powinna zaskakiwać.
A jednak, kilka dni temu, śnieg zaskoczył.
Śnieg szybko spadł i szybko się roztopił.

W ogóle - styczeń nie przypomina stycznia.
Dziś za oknem - deszczowo i wietrznie.

Znów dopadł mnie problem z zatokami.
Snuję się w nieco zwolnionym tempie.
Snuję się w takiej wersji minimum.

Ostatnie dni były męczące a nawet nerwowe.
Pewna G. robi się coraz bardziej bezczelna.

K. ma dość poważne problemy ze zdrowiem.
On dusi wszystko w sobie a rodzina - przeżywa.

Szukam inspiracji do opowiadań, do czegokolwiek, aby pisać.
Pojechałam do P., miasta, gdzie teoretycznie nie mam po co jechać.
A mimo to - właśnie tam, w powolnie spokojnych uliczkach szukam ...
Szukam ... może nie do końca sama wiem czego a przynajmniej na razie.

wtorek, 21 stycznia 2020

Zima, nie - zima, humor, nie - humor.

Dni są bardziej wczesnowiosenne niż zimowe.
Patrząc przez okno, idąc ulicą nie dowierzam, że to styczeń.
I choć poranki bywają chłodne, z przymrozkiem można się oszukać.
Jest coś chwilami w powietrzu gdy wydaje mi się, że to przedwiośnie.

Ostatnio dopadł mnie zgryźliwy humor [nie - humor].
I nie mogę pozbyć się tej zgryźliwości, czarnego humoru.
Dla równowagi staram się szukać czegoś optymistycznego.
Nawet jeśli miałby być to najdrobniejszy szczegół, cokolwiek.

Dziś po południu trochę niespodziewana wizyta J.
Różne rozmówki, lekkie i poważne, przy kawie/ herbacie.
J. głównie jednak opowiadał o swoim ostatnim wyjeździe.
Zastanawiam się czy rzeczywiście J. aż tak bardzo się zmienił.
Według W. - on udaje, zgrywa się ale czy można by aż tak udawać?
Ludzie się zmieniają, "dorastają" więc może i J. "ułożyło się w głowie"?

Wciąż mam poczucie, że to początek roku.
Nie mogę się nadziwić, że w styczniu przemknęło już 21 dni.

niedziela, 12 stycznia 2020

Optymizm?

Wciąż myślę o pewnej M., która od kilku miesięcy choruje na złośliwego raka, ma liczne przerzuty.
I choć sama M. zachowuje dużo optymizmu to patrząc na jej sytuację z boku, na chłodno - trudno o ten optymizm.
Z lekarzami rozmawia głównie i przede wszystkim jej mąż, mam poczucie, że on wiele jej mówi, żeby jej nie dobijać.

G. jest niereformowalna - zapycha się śmieciowym jedzeniem a potem dziwi dlaczego boli ją żołądek.

Do podczytywania: Remigiusz Mróz - "O pisaniu na chłodno".

niedziela, 5 stycznia 2020

Zapach nowości.

Początek stycznia pachnie nowością, świeżością nowego roku.
Przez te kilka dni może jeszcze nie udało się tak wiele zepsuć, sknocić.

Nowy rok zaczynam bez wielkich, szumnych postanowień.
Co najwyżej - mieć więcej dystansu, cierpliwości do innych.
I umiejętności nie dawania wciągać się w nie swoje sprawy.