niedziela, 29 marca 2020

Pokręcenie i niepewność.

Marzec wydaje mi się pokręconym, podstępnym miesiącem.
Marzec kusi wiosną, słońcem grzejącym coraz mocniej w twarz.
Ściągamy czapki zapominając o przymrozkach czy zaskakującym śniegu.

Zagłębiałam się ostatnio w twórczości Virginii Woolf.
Czytałam jej dzienniki, listy, "Własny pokój", "Eseje wybrane".

W zeszłą sobotę - pogrzeb w rodzinie J.
Garstka osób, krótka msza, cmentarz.
Pogrzeb jeszcze "zdążył się odbyć".

Kilka dni później zaskoczyła mnie informacja o kolejnej śmierci.
J. podchodzi z dalszych okolic a przy obecnych zaostrzeniach - nikt ze znajomych nie wybierał się na pogrzeb.
Mam wrażenie, że w marcu, wraz ze śmiercią pewnej M., zaczęła się seria pogrzebów, co kilka dni umierał ktoś kolejny.

Jest w marcu coś niejednoznacznego, niepewnego.
I tylko pewna G. jest bezczelna "jak zawsze", że bardziej się "nie da".

czwartek, 19 marca 2020

Ulubiony dom.

Dużo spaceruję i czasem specjalnie tak idę aby minąć pewien dom.
Dom jednorodzinny i ogród - wszystko wydaje się architektoniczną perełką.
W tym domu każdy element jest na swoim miejscu, jest idealne, wpada w oko i pamięć.
Spaceruję o różnych porach, czasem popołudniami, gdy świecą się już światła w oknach.
Zwalniam wtedy krok i zaglądam wtedy w okna podglądając - jak dom wygląda wewnątrz.
Nie znam ludzi, którzy tam mieszkają choć czasem widzę ich w oknie a samochód stoi na parkingu.
Czy bezczelnością byłoby zapukać do ich drzwi, powiedzieć: "Jestem zachwycona waszym domem. Czy mogę go zwiedzić? Czy mogę tu zamieszkać?".

niedziela, 15 marca 2020

Tęczowo.

W ostatnich dniach coraz trudniej o coś pewnego, stałego.
A ja, może naiwnie, szukam stałego punktu odniesienia.

W piątek po południu gdy wracałam do domu - mały zachwycik.
Na niebie widać ogromne, sine chmurzyska z których leje deszcz.
Z boku te chmurzyska zaczynają się przecierać, pojawia się słońce.
Na niebie pojawia się tęcza - ogromna, o intensywnych kolorach.
Za chwilę obok niej pojawia się nieco słabsze pasmo drugiej tęczy.
Czy umiemy zachwycać się jeszcze czymś tak nietrwałym?

Porządkuję.
Spaceruję.
Więcej czytam.

piątek, 6 marca 2020

Wyczerpanie i sentymenty.

Ten tydzień był męczący, wyczerpujący.

Chwilami miałam wrażenie, że ludzie robią się jacyś dziwni.
Tacy nakręceni – aby tylko wyśmiać, pokłócić się, zalać jadem.

Wybrałam się wczoraj jeszcze na spacer przed 18.00.
To już ta pora, kiedy zaczynała robić się szarówka, niebo ciemniało.
W domach zapalane są światła a ja mogłam zaglądać w czyjeś okna.
Szłam spokojną okolicą a uliczki wydawały się senne, nierealne.

Wracam do lektury „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa.
Na półce, wśród innych książek, stoi kieszonkowy egzemplarz Czytelnika z 1973 roku.
Okładka jest płócienna, zniszczona, kartki tak sztywne, że można przeciąć sobie palec.
To taka książka [i egzemplarz] którą czyta się z sentymentem, aż „do zaczytania”.

poniedziałek, 2 marca 2020

Powody.

"Bo nigdy nie myślisz, że ostatni raz jest ostatnim razem. Myślisz, że będzie więcej. Myślisz, że masz wieczność ale nie masz. Potrzebuję znaku, że coś się zmieni, potrzebuję powodu żeby iść dalej. Potrzebuję jakiejś nadziei".
["Chirurdzy"]

Marzec – to brzmi o wiele optymistyczniej niż styczeń czy luty.
Marzec może kusić przedwiośniem, chęcią by wyciągnąć rower.

Wybrałam się wczoraj do kina na „Małe kobietki”.
Film w którym niemal każde zdanie to pochwała feminizmu.
A jednocześnie film ma urok, dbałość o szczegóły, drobiazgi.

Zastanawiam się po co niektórzy ludzie przychodzą do kina [wciąż się dziwię].
Wczoraj, na seansie, widziałam i słyszałam 3 młode kobiety w moim rzędzie.
Przez połowę filmu opijały się kawą, colą i objadały popcornem, chipsami.
Nie jestem pewna – czy przyszły obejrzeć film czy najeść się, napić i „jakoś” spędzić wolny czas?

Od dłuższego czasu źle śpię.
A właściwie spać nie mogę.
Ostatnio budzę się już przed 5.00.
Czuję się coraz bardziej wyczerpana.

Zmarła M.
Od kilku miesięcy wyniszczał ją nowotwór.