sobota, 29 grudnia 2018

Z ostatnich dni.

Święta minęły nadzwyczaj spokojnie.
Przede wszystkim - na bardzo długich spacerach.
A spotkanie rodzinne w L. - miło i bez zgrzytów.

Kilka dni temu mijałam na ulicy, może, około10 - letniego chłopca.
Jechał rowerem a w ręku, za sznurek, trzymał biały balonik.
Widok - był nieco absurdalny ale i uroczy.

Jestem zmęczona nieustannymi słownymi wojenkami między J. i G. [i nic nie rokuje zmian, poprawy].
Teraz całą złość i żółć G. zaczęła przelewać na D. [która, niestety, ale po części zasłużyła sobie na to zostawiając "mały bałaganik"].

Z ostatnich serialowych odkryć - "Ania, nie Anna".
Ciekawa jestem co powiedziałaby L. M. Montgomery o tej serialowej Ani z Zielonego Wzgórza i innych postaciach.
Ta Ania nieco różni się od swej książkowej imienniczki a serial jest wiele bardziej szczery [brutalny?] niż powieść.

Do zaczytywania się - "Saturnin" Zdunka Jirotki (M. - dziękuję za świetną książkę!].

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Beton i asfalt.

Wybrałam się wczoraj na długi spacer trochę za miasto.
Coraz mniej domków jednorodzinnych, idę leśną ścieżką.
I tylko mijam z rzadka innych spacerowiczów z ich psiakami.
Jest cicho, idyllicznie a śnieg, który dopiero spadł, dodaje uroku.

I nie mogłam się pozbyć myśli, że wielu ludzi boi się tzw. „natury”.
Spacer nad rzeką, lasem, łąka, piasek czy owad – wyzwala w nich przerażenie.
Może dlatego, że wiele osób zrobiło się zbyt wygodnych,  zbyt wychuchanych.
Wsiadają w samochód a potem szukają w nerwach miejscach do parkowania.
A wystarczy założyć czapkę i przejść się, okaże się, że jest szybciej, spokojniej.

Za bardzo otoczyliśmy się betonem i asfaltem, często ani kawałka trawnika – tylko chodnik, jezdnia.
Żyjemy wśród okropnych blokowisk, budynków firm i domów jednorodzinnych budowanych jak popadnie.
Efekt – pojawiają się budowlane potworki  a okolica to jeden wielki chaos gdzie nic do siebie nie pasuje.
W zbyt wieku miejscach wieszane są kolorowe, migające banery, reklamy, które szpecą ulice i drogi.
Czasem widać też jak podwórko, teren przy domu czy firmie – to wielki bałagan, składowisko rupieci.

Za dużo jeździmy samochodem, siedzimy w ciepłym domu/ biurze przy komputerze i sztucznym świetle.
Zapominamy jak wygląda las zimą, jak mróz szczypie w policzki i jakie to fajne zmęczenie gdy idzie się na spacer.

niedziela, 9 grudnia 2018

Prawie ... błotniście.

"Są dwie pory roku na Alasce: błotnista i mniej błotnista"
["Przystanek Alaska"]

Nic mnie tak ostatnio nie ucieszyło jak przesyłka od M.

Dzisiejsza pogoda [nie-pogoda] nie skłania do aktywności.
Mimo mżawki zdążyłam jeszcze "wyprowadzić się" na spacer.
Jest szaro, dżdżysto, teraz całkiem się już rozpadał deszcz.
Krople coraz mocniej i mocniej plumkają o parapet.
Teraz - pora na kolejną filiżankę herbaty i czytanie.

czwartek, 6 grudnia 2018

Z drobnostek.

Grudniowy szron wkradł się dziś na trawniki i ogołocone gałęzie drzew.
Mglisty poranek, być może jeden z wielu, w którym mogłabym zniknąć.

Po południu byłam na poczcie, wysyłałam kilka przesyłek.
Coraz dłuższy ogonek ludzi do jednego okienka, nieprzyjemna atmosfera.
I jedna pani z poczty przy okienku - miota się, burczy, jest zdenerwowana.
Wizyta na poczcie [w okresie przedświątecznym] równa się koszmar?

Patrząc dziś na D. i G. utwierdzam się w przekonaniu, że to ciuchowe zakupholiczki.
Nie ważne jakie ubranie, nie ważne, że panie utoną w długach - ważne jest nowe ubranie.

Do zaczytywania się: Kiran Desai - "Brzemię rzeczy utraconych".
Literatura indyjska a autorka, sposobem narracji, kojarzy mi się z Zadie Smith.