Kilka ostatnich dni było intensywnych.
Ale takich intensywnych - pozytywnie.
Trochę innych niż zwykle, niż co dzień.
Trochę oderwałam się od rzeczywistości.
Udało mi się załatwić to co zaplanowałam.
Ale i znalazłam czas żeby zwolnić tempo.
Wybrałam się wczoraj do Kinoteki na "Judy".
Smutny film o wyrzeczeniach, cieniach wielkiej sławy i kariery.
Wychodząc z sali kinowej widziałam sporo zapłakanych osób.
I chyba Renee Zellweger wreszcie trafiła na idealną rolę dla siebie.
Chciałam pójść na ten film, ale artykuły o życiu Judy Garland bardzo mnie zniechęciły. Została okropnie skrzywdzona i poniosła ogromną cenę za swoją sławę. Wszystkie jej problemy brały się z tego, że ktoś postanowił uczynić ją gwiazdą. Biedny człowiek. Nie miałam siły tego oglądać.
OdpowiedzUsuń