niedziela, 11 czerwca 2017

Zapach jaśminu.

W piątek wieczorem snuję się dość długo.
Skończyłam oglądać wyszperany w Internecie film.
Wcale nie chce mi się spać i wyglądam jeszcze przez okno na ulicę.
W innych oknach jest całkiem ciemno, chyba wszyscy dawno śpią.
Jest tak cicho, pusto, ciemno, tylko światło latarni zagląda do okien.
I czuć tylko zapach jaśminu, który narwałam z krzaka jadąc rowerem.

Sobota - męcząca, zaganiana, z paskudnym bólem głowy i szalejącym ciśnieniem.
Może czas zwolnić, bardziej zadbać o siebie bo wykończy mnie ból głowy i ciśnienie.

W sobotnie popołudnie jeszcze na krótko wpadam do K. i dawno nie widzianego P.
K. jest bardzo emocjonalna, gdy nakręca się jakąś sprawą to angażuje się w to na 1000 %.
I właśnie przez to czasem aż prosi się o kłopoty, jakby nie wiedziała kiedy przestać coś robić.
Nie chce słuchać: "Dosyć, przystopuj bo narobisz sobie wrogów, rozkręcasz aferę z niczego".
Gdy nie jest się tak samo nakręconym jak ona to K. od razu traktuje kogoś jak przeciwnika.
Ona łatwo wpada w skrajności, jakby nie umiała reagować spokojniej, z większym dystansem.

Wracam do czytania "Narrenturm" A. Sapkowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz