Zapachniało jesienią.
Z może przenikliwie chłodnymi porankami ale jeszcze słoneczną.
Z kolorami żółci i czerwieni, z kasztanami zbieranymi do kieszeni.
Powoli wydobywam się z odmętów przeziębienia, które trzyma i trzyma.
Ostatnie dni powolne, spokojne, niewiele się dzieje.
Ale "dziać" się wcale nie musi i wcale tego nie chcę.
Właśnie tej powolności, spokoju bardzo mi brakowało.
W ostatnich dniach - więcej czytam, wręcz zachłannie.
Ale chyba muszę też wreszcie zacząć oszczędzać wzrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz