Wiosną, latem budzę się wcześnie, zgodnie z rytmem wschodu słońca.
Rano jest cicho, spokojnie, mam czas dla siebie, na zebranie myśli, nadrobienie zaległości.
Latem lubię poranne spacery czy przejażdżki rowerem gdy jest jeszcze przyjemnie chłodno.
Zwykle łatwiej mi było wstać np. o 4.30 niż nie spać całą noc i położyć się o 4.30.
Ostatnie półtora miesiąca jest bardzo zabiegane, wymagało przeorganizowania pewnych spraw.
Chwilami, gdy czuję się wyjątkowo zmęczona mam ochotę zniknąć, wyjechać daleko na kilka dni.
Kilka dni temu udało mi się wybrać na film "Sanatorium pod klepsydrą według braci Quay".
Film jest specyficzny wizualnie ale był dla mnie ciekawostką, czymś innym niż większość filmów.
Po filmie jeszcze spotkanie z kostiumografką - Dorotą Roqueplo [zajmującą się m. in. "Sanatorium ..."].
Trochę wcześniej - koncert Ani Dąbrowskiej, choć aż tak nie przepadam za piosenkarką - było klimatycznie.
W jeden z majowych weekendów - spotkanie z dawno nie widzianą rodziną.
Miło, rodzinnie ale z góry wiem też co kto powie, jak się zachowa, co zrobi.
Jeszcze chwila i zacznie się cisza wyborcza - szkoda, że nie może trwać cały rok.
Jestem zmęczona słuchaniem o językowym błotku jakim obrzucają się politycy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz