Całkiem mglisty, niewyraźny poranek.
Przez chwilę miałam ochotę zgubić się w tej mgle.
Po południu wyszłam na działkę.
Leżak. Książka. Kawa. Tyle wystarczy.
Przez liście orzechowca prześwituje słońce.
I jak uwierzyć, że niedługo zacznie się jesień.
A może wcale nie powinnam się dziwić?
Niektóre kwiaty przekwitły, przysychają.
Liście z niektórych drzew zaczynają opadać.
Coraz więcej jest czerwieniącej się jarzębiny.
Ostatni okres to szarobury zlepek podobnych do siebie, męczących dni.
Szukam spokoju, oderwania myśli, nudy [i wcale nie boję się nudzić].
Wczoraj - J. przygotowała drobne "przyjątko" w małym gronie.
Ale nawet wtedy pewna B. przeszkadzała, robiła zamieszanie.
Niektórzy ludzie są bezczelni, nie mają wyczucia chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz