poniedziałek, 25 marca 2019

O czytaniu i rekolekcjach.

Przez weekend czytałam  uparcie, bez przerwy „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa.
To jedna z tych niewielu książek „ważnych” do których wracam i wciąż się zachwycam.

A teraz zabrałam się za reportaż Pawła Reszki – „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”.
Niby nic nowego, nie odkrywczego autor nie zapisuje – system służby zdrowia pełen absurdów czy nawet sami lekarze są dalecy od ideału.
A mimo to, gdy czyta się wypowiedzi lekarzy, studentów medycyny – jest to coraz bardziej przygnębiające, przerażające.

Podkusiło mnie by wybrać się do kościoła na rekolekcje wielkopostne w mojej parafii.
Myślałam: „A może teraz trafi się mądry rekolekcjonista co w prostych słowach powie to co ważne, istotne?”.
Myliłam się, rozczarowałam – zamiast tego na co po cichutku liczyłam – znów było jak zwykle, nie tak jak powinno.
Czy z ambony powinnam dowiedzieć się jakie przekonania polityczne [jedynie słuszne] ma ksiądz albo dlaczego psioczy na pana X?
Pomyślałam – to nie miejsce, nie czas na takie wywody – ksiądz zamiast przekonać kogoś religijnie wątpiącego mówi nie na temat.
A potem księża dziwią się dlaczego ludzie są im niechętni – bo w kościele po raz kolejny słuchają m. in. o polityce.

1 komentarz:

  1. Też mam takie książki, do których lubię wracać. Zdarza się niestety, że się nimi rozczarowuję, to jest o wiele bardziej bolesne, niż nietrafione pierwsze czytanie :)
    Rekolekcje odradzam. Nie wierzę już, że można w kościele usłyszeć cokolwiek mądrego czy głębokiego.

    OdpowiedzUsuń