Nie na 100%.
Poranek
z przygnębiającym, sinoszarym niebem.
Jeden z tych poranków,
kiedy nie można pozbyć się myśli: "Gdzie by tu się
schować?".
Gdzie by się schować, przeczekać do jutra,
zniknąć, nie musieć być na 100%.
Parę dni temu
ściągnęłam ze strychu rower.
Do tej pory wykręciłam się
sama przed sobą.
Nieciekawą pogodą, przeziębieniem, brakiem
czasu, zmęczeniem.
Ale postanowiłam zdecydowanie zacząć
wreszcie sezon rowerowy.
Do czytania: "Listy do domu"
Sylvii Plath.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz