Niebo jest tak niebieskie, że aż razi w oczy.
Ciepły wiatr przyjemnie owiewa gdy jadę rowerem.
Wiatr rozwiewa kłaczki z topoli rosnących u sąsiadów.
Rozkwitają bzy.
Podobają mi się białe bzy.
Tulipany w ogródkach pęcznieją.
Zadziwiają kolorami i kształtami.
Kocur wygrzewa się w słońcu.
Jak długi wyciągnął się na tarasie.
Czytam „Ucztę Babette” Karen Blixen.
Do książki przymierzałam się parę lat temu.
Czytam ponownie i dopiero teraz się zachwycam.
Odkryłam niedawno kawę o smaku czekoladowym.
Próbuję, smakuję, szukam nowych smaków i połączeń.
Targ, dziś rano.
Jedna z pań sprzedaje jajka.
Ma słomkowy kapelusz na głowie.
Wielkie korale z jakichś kamieni na szyi.
Wygląda nieco cudacznie ale rozbrajająco uroczo.
Z nieustannych zadziwień.
Ktoś pisze „pszedszkole”, „lawęda”.
Błędy – rażą, kują mnie w oczy.
Jak można ich nie zauważyć?
Jak ktoś robi błędy tak oczywiste?
Lawenda to nie rzeżucha, grzegrzółka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz