sobota, 30 lipca 2016

Chyba.

Któregoś przedpołudnia pojechałam do P.
Kiedyś bywałam w tym mieście bardzo często, niemal codziennie.
Teraz - jestem zwykle okazjonalnie, turystycznie, bez większego celu.
Niedawno pomyślałam, że P. jest miejscem do którego nie mam po co wracać, nie mam tam czego szukać.
Ale pojechałam, czasem szukam nie wiadomo czego, szukam zagubionego entuzjazmu i małych zachwytów.
A potem przeglądam zrobione tam zdjęcia, większość w moim ulubionym kolorze sepii.

Od dłuższego czasu jestem w ciągłym pośpiechu.
Za dużo do zrobienia, za mało czasu.
Chciałoby się zrobić wszystko.
To, i to, i tamto - a nie da się.
Efekt:
-wciąż jestem zmęczona,
-wciąż męczy ból głowy,
-brak entuzjazmu.
Chyba gorzknieję.
Jak to się stało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz