Zanim się zorientowałam - jest już czwartek.
Układam sobie po kolei jak minęły mi poniedziałek, wtorek i środa.
Mam wrażenie, że większość ludzi żyje już tylko jednym tematem - Boże Narodzenie.
Święta są odmieniane przez wszystkie przypadki a ja mam dość słuchania o:
-prezentach [w sklepie ludzie zdążą się pokłócić, są wściekli na kolejki i innych ludzi],
-gotowaniu [ile to kobiet "uszarpie" się w kuchni tak, że odechce im się tego świętowania],
-poradach i pytaniach ["Jak ubrać choinkę?", "Jak uniknąć przejedzenia w święta?"].
Wydaje mi się, że święta [zwłaszcza Bożego Narodzenia] wyzwalają jakiś przymus.
Wszystko musi być "naj" - coraz bardziej oszałamiające ozdoby, choinka, upominki.
I trzeba być uśmiechniętym, radosnym, rodzinnym i ani odrobinę nie zmęczonym.
Obserwując niektóre osoby z otoczenia mam wrażenie jakby stracili umiar.
Łapię się na tym, że nie potrzebuję, nie chcę tak dużo - rzeczy ani wrażeń.
Wydaje mi się, że część ludzi reaguje konsternacją na to, że ktoś "chce mniej".
Są święta - jak można chcieć mniej skoro ma być pięknie i bogato jak w telewizyjnej reklamie?
Jak można być zmęczonym innymi ludźmi, nie mieć chęci na spotkania z rodziną w święta?
Chyba można.
Zbliżają się święta.
Mam ochotę wyjechać bardzo daleko żeby uniknąć tego zgiełku.
Może najodleglejszy przylądek Ameryki Południowej byłby odpowiedni?
Chyba mam podobnie, choc akurat wrazen to chcialabym wiecej, wydaje mi sie, ze teraz w natloku wszystkiego wlasnie wrazen, uczuc jest za malo...
OdpowiedzUsuńTo spokojnych Swiat Ci zycze :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń